Zmień na ciemny motyw
2014-07-25T19:38:28+02:00
Pt 25 Lip 2014, 19:38
W hołdzie księdzu Jerzemu Popiełuszce
   Pewnie na palcach jednej ręki można by policzyć mieszkańców Starachowic, którzy wiedzą, że w kościele Świętego Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu znajduje się tablica poświęcona księdzu Jerzemu Popiełuszce wykonana w Starachowicach w stanie wojennym w 1985 roku. Piszę "w stanie wojennym", bo chociaż formalnie został on zniesiony 22 lipca 1983 roku to większość jego rygorów obowiązywało prawie do roku 1989, a o demokracji można było w tym czasie tylko marzyć. Pomysł uczczenia księdza Jerzego tablicą w pierwszą rocznicę jego męczeńskiej śmierci powstał w głowie pani Teresy Pogłódek - osoby bardzo zaangażowanej w działalność opozycyjną. O tym jak powstała tablica pani Teresa opowiedziała mi podczas wy-wiadu, jaki z nią przeprowadziłem dwa lata temu i który w całości znajdzie się w mojej książce pt. "Solidarność starachowicka". Fragment wywiadu poświecony tablicy przedstawiam poniżej.    
"Teresa Pogłódek - Jak już mówiłam po śmierci księdza Popiełuszki narodził się pomysł, aby uczcić go pamiątkową tablicą. Tablica, którą wykonywał Szczepan Mróz, została przewieziona od niego do mojego domu, do mieszkania mamy, i tam przeleżała przez noc. Przewoziłam ją, ja wraz z moim mężem. Później wspólnie z siostrą zapakowałyśmy ją w papier. Z tak zapakowaną tablicą wraz z siostrzeńcem Grzesiem Ślęczką pojechaliśmy na dworzec i wsiedliśmy do pociągu. Weszliśmy do przedziału, a tam siedziała Halina Lucińska moja asystentka z pracy wraz z mężem. Tu trzeba powiedzieć, że jej mąż pracował w milicji jako technik śledczy. Moje zaskoczenie było całkowite, ale przecież nie mogłam się wycofać, więc powiedziałam do Grześka: "Grzesiu połóż to lustro na półce, ale uważaj, abyś go nie stłukł". Halina pytała mnie gdzie ja to lustro wiozę, więc jej powiedziałam, że jadę do Warszawy do córki, która właśnie urządza sobie mieszkanie i to lustro będzie jej potrzebne. Wraz z Lucińskimi wysiedliśmy w Skarżysku i na szczęście nie jechaliśmy dalej razem, bo oni czekali na pociąg na Śląsk, a my wsiedliśmy do pociągu jadącego z Krakowa do Warszawy. Szczęśliwie dojechaliśmy do Warszawy i poszliśmy na postój taksówek. Nie podałam kierowcy dokładnego adresu, ale powiedziałam, aby jechał na Żolibóż. Dopiero, gdy dojeżdżaliśmy do Żoliboża powiedziałam,Teresa Pogłódekaby jechał do kościoła Świętego Stanisława Kostki. Dlatego tak postąpiłam, bo obawiałam się, że kierowca może być jakimś szpiclem. Z tablicą poszliśmy do księdza Boguckiego, który bardzo się ucieszył i bardzo nam za tę tablicę dziękował. Powiedział nam, że tablica zostanie od razu zamontowana w ścianie, tak jak to było robione z innymi tablicami. Muszę powiedzieć, dlaczego ta tablica w ogóle powstała. Otóż uważałam, że należy upamiętnić księdza Jerzego Popiełuszkę, który narażał się za nas wszystkich i był na pierwszej linii walki o sprawiedliwość. W rozmowach z różnymi ludźmi mówiłam, że będzie robiona tablica poświecona księdzu Jerzemu i że należałoby zbierać na ten cel pieniądze. Ale nie mówiłam o szczegółach, to znaczy o tym, kiedy to będzie robione. Pieniądze były jednak powoli zbierane, lecz ci, którzy je dawali nie wiedzieli, że tablica już jest wykonywana! A teraz, jeżeli chodzi o tekst, który jest na niej wyryty. I znów jednoosobowo zdecydowałam, jaki ma być ten napis, ponieważ nie chciałam, aby ktoś wiedział, że ta tablica już jest robiona. Chciałam, aby na tablicy znalazła się informacja, że ufundowali ją ludzie, którzy pochodzą z Ziemi Świętokrzyskiej przesiąkniętej krwią powstańczą, umęczoną, znaną z walk o wyzwolenie Polski. Dlatego znalazły się tam nazwiska Langiewicz i "Ponury". Jak już mówiłam, ja osobiście zajmowałam się wszystkimi sprawami związanymi z powstaniem tej tablicy. Robiłam to w wielkiej tajemnicy, o co niektórzy moi współpracownicy z podziemia mieli do mnie pretensje i żale, że im o tym nie powiedziałam. Tłumaczyłam im, że nie mogło o tym wiedzieć wiele osób, ponieważ groziło to wpadką. (...)"
Jan Seweryn - Ta tablica, o której Pani mówi to gdzie się obecnie znajduje?
T. P. - W Warszawie w kościele Świętego Stanisława Kostki, natomiast w kościele Świętej Trójcy w Starachowicach w Wierzbniku znajduje się wierna replika tej tablicy, która została wmurowana dokładnie w dziesiątą rocznicę śmierci ks. Popiełuszki w roku 1994. Jest tylko ta różnica, że na tablicy warszawskiej jest data 1985, a na tablicy starachowickiej rok 1994".    Myślę, że jest znakomita okazja, aby przybliżyć postać pani Teresy Pogłódek, bo jest ona osobą na to zasługującą. Nie wiem czy jest w Starachowicach ktoś, kto bardziej niż ona zasłużył się dla starachowickiej "Solidarności". Niestety mało, kto o tym wie gdyż pani Teresa jest osobą nadzwyczaj skromną. Nigdy nie ubiegała się ona o zaszczyty a to, co robiła, robiła jak sama mówi dla Polski. Smutne jest to, że przez tyle lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości ci, którzy wiedzą o działalności tej starachowiczanki nie postarali się o to by za jej działalność odpowiednio ją uhonorować.
   Teresa Pogłódek była jedną z osób, które w 1980 roku tworzyłySolidarność" w Starachowicach. Była jednym z członków Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność" w starachowickim Zakładzie Opieki Zdrowotnej i pełniła tam funkcję wiceprzewodniczącej. W stanie wojennym pani Teresa prowadziła bardzo szeroką działalność polegającą między innymi na dostarczaniu do Starachowic ogromnej ilości prasy podziemnej, którą przywoziła z różnych miast Polski między innymi z Warszawy i Wrocławia. W pewnym okresie czasu Teresa Pogłódek była jedyną osobą, która zaopatrywała Starachowice w prasę podziemną. Oprócz gazetek pani Teresa przywoziła do Starachowic maszyny do pisania i materiały i urządzenia do drukowania ulotek. Na tę działalność poświęcała dużo czasu i pieniędzy, gdyż częste wyjazdy do odległych miast dużo ją kosztowały. Tu trzeba wspomnieć, że mąż pani Teresy, Stanisław Pogłódek, również był aktywnym działaczem "Solidarności" i przed stanem wojennym działał w Spółdzielni POSTĘP gdzie był sekretarzem Komisji Zakładowej. 15 grudnia 1981 roku Stanisław Pogłódek został pomimo choroby aresztowany i przesiedział w zimnej betonowej celi trzy dni, co odbiło się na jego stanie zdrowia. W stanie wojennym pan Stanisław pomagał żonie w działalności podziemnej. Tablica poświęcona ksiedzu Jerzemu Popiełuszce wykonana w StarachowicachStarachowicka Służba Bezpieczeństwa podejrzewała, że państwo Pogłódkowie prowadzą jakąś nielegalną działalność, dlatego byli oni wzywani na komendę milicji a w ich domu przeprowadzano rewizje. Jednak niczego nie zdołano im udowodnić. Działalność kolporterska to tylko jedna ze spraw, którymi zajmowała się pani Teresa, a było ich tyle, że można by nimi obdarować kilka osób. Po wprowadzeniu stanu wojennego pani Pogłódek organizowała pomoc dla osób internowanych i dla ich rodzin. Była autorką różnego rodzaju plakatów, które wywieszane były w kruchcie, kościoła Wszystkich Świętych w Wierzbniku. W 1985 roku była jedną z dwóch osób, które drukowały w Starachowicach na Orłowie podziemne pismo "KOS". Było to drukowanie na wielką skalę, które pozwoliło na wypełnienie luki jak powstała po wpadce kieleckiej drukarni "KOS"-a. Teresa Pogłódek działała w Duszpasterstwie Ludzi Pracy i w Duszpasterstwie Rolników. Była przyjaciółką Wandy Pomianowskiej znanej w województwie świętokrzyskim działaczce społecznej i niepodległościowej i wspólnie z nią brała udział w różnych spotkaniach i działaniach o charakterze patriotycznym. Inną działką działalności Teresy Pogłódek była współpraca ze środowiskiem żołnierzy Armii Krajowej ze zgrupowania "Ponury" - "Nurt", którzy wspomagali, o czym mało, kto wie, podziemną "Solidarność". Pani Teresa Pogłódek pochodzi z rodziny o wielkich tradycjach patriotycznych. Jej pradziadek walczył w powstaniu styczniowym, ojciec walczył w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, wujkowie zostali zamordowani przez hitlerowców na Firleju koło Radomia, rodzice walczyli w szeregach Armii Krajowej. Po wojnie rodzina Pogłódków była przez komunistyczne władze szykanowana.
   Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1989 roku Teresa Pogłódek znów zakładała "Solidarność" w starachowickiej służbie zdrowia, nie zdecydowała się jednak na kandydowanie na radną z list Komitetu Obywatelskiego uważając, że są ludzie, którzy do takiej działalności bardziej się nadają. Będąc osobą bardzo skromną nie brała pod uwagę tego, że to może właśnie ona jest tą osobą, która by się do pracy samorządowej najbardziej nadawała. Takich wątpliwości nie mieli inni. Dzisiaj Pani Teresa Pogłódek jest osobą zupełnie zapomnianą, a o jej dokonaniach jak stwierdziłem na początku wie bardzo niewiele osób. Pomimo podeszłego wieku bohaterka tego artykułu bardzo dobrze orientuje się w polskiej rzeczywistości i aktywnie uczestniczy w różnego rodzaju uroczystościach o charakterze patriotycznym. Jest żarliwą patriotką i katoliczką, a hasło "Bóg - Honor - Ojczyzna" jest dla niej drogowskazem życiowym.
2014-07-25T19:37:46+02:00
Pt 25 Lip 2014, 19:37
Emigranci

   Dzisiaj pewnie mało, kto wie, kim były i w jakich okolicznościach wyjechały z Polski wymienieni powyżej osoby. Myślę, że warto to przypomnieć, bo za "Solidarność" zapłacili oni wysoką cenę. Dwaj pierwsi, Jerzy Nobis i Jacek Sadowski, byli w roku 1981 członkami Prezydium Komisji Fabrycznej NSZZ "Solidarność" w Fabryce Samochodów Ciężarowych. Związek w FSC był organizacją potężną, bo liczył 13 tysięcy członków i w zasadzie nadawał kierunek działania całej starachowickiej "Solidarności". Jerzy Nobis nie był pierwszoplanową postacią w liczącym siedem osób Prezydium, ale jego praca była bardzo waż-na, bo to właściwie od niego zależało jak funkcjonowała Komisja Fabryczna i cały Związek w FSC. Pan Jerzy Nobis miał już doświadczenie w działalności opozycyjnej, gdyż był czynnym uczestnikiem studenckiej rewolty w 1968 roku, za co zapłacił bardzo wysoką cenę. Chociaż w Prezydium prym wiedli E. Dajewski i E. Imiela to Jerzy Nobis jako człowiek bardzo odpowiedzialny i rozsądny łagodził konflikty, jakie ciągle wybuchały w Prezydium KF i w samej Komisji Fabrycznej. Przeważnie udawało mu się doprowadzać do kompromisów, bo cieszył się dużym szacunkiem i uznaniem. Dzisiaj można powiedzieć, że Jerzy Nobis zajmował się logistycznym przygotowaniem działalności Związku. Jedną z działek jego działalności było przygotowywanie akcji strajkowych, których w FSC odbyło się kilka. Działalność Jerzego Nobisa, chociaż mało spektakularna została doceniona przez... Służbę Bezpieczeństwa a dowodem na to jest to, że był on najdłużej internowanym starachowiczaninem. Jego koledzy z Prezydium KF byli już dawno na wolności (E. Imielę zwolniono już kilka dni po internowaniu, E. Dajewski wyszedł przed 1 Maja) a J. Nobis siedział aż do listopada 1982 roku. To o czymś świadczy. Doświadczenia roku 1968 i prawie roczne internowanie sprawiło, że Nobis zupełnie stracił wiarę w to, że w Polsce coś się może zmienić i w lipcu 1983 roku wyjechał do Francji i zamieszkał pod Paryżem Jacek Sadowski jako członek Prezydium KF był osobą, która odpowiadała za politykę informacyjną Związku. Do niego należało zbieranie informacji i przekazywanie ich członkom Związku. Robił to na kilka sposobów między innymi za pośrednictwem zakładowego radiowęzła i przez prasę związkową. A prasy tej wychodziło w FSC dużo. Wymagało to od J. Sadowskiego ogromnego nakładu pracy. Głównym pismem zakładowej "Solidarności" w FSC był biuletyn "Wiadomości Związkowe". Innymi pismami były "Komunikaty - Wiadomości Dnia" i "Komunikaty". Pismem, które miało zupełnie inny profil niż pisma zakładowe był "Niezależny Biuletyn Informacyjny", Jacek Sadowskiktórego wydano tylko trzy numery. Wydano także niezliczoną ilość plakatów i afiszy. Współpracownikiem Jacka Sadowskiego był nie żyjący już Michał Pytlarz. Obaj wykonywali ogromną i bardzo ważną pracę, co jest o tyle istotne, że informacje, które przekazywali nie podlegały komunistycznej cenzurze. Ich praca również została "doceniona" przez komunistów. 13 grudnia obaj zostali internowani. J. Sadowski z więzienia został zwolniony w lipcu 1982 roku. Również on nie widział dla siebie miejsca w komunistycznej Polsce a obawa o bezpieczeństwo rodziny spowodowała, że we wrześniu 1983 roku wyjechał do Francji i zamieszkał w Tuluzie.    Obaj panowie nie byli we Francji traktowani z jakimiś szczególnymi przywilejami. Podczas półrocznego pobytu w ośrodku dla uchodźców politycznych musieli nauczyć się jako tako języka francuskiego a po opuszczeniu ośrodka na własną rękę szukali sobie pracy. Do troski o zabezpieczenia bytu rodzinie dochodziło jeszcze to, że bardzo źle znosili rozstanie z Polską. Tu trzeba jeszcze dodać, że wyjeżdżając z Polski obydwaj dostali tak zwany paszport w jedną stronę. Znaczyło to, że nie mieli prawa powrotu do Polski. Dopiero prze-miany polityczne sprawiły, że w roku 1990 mogli znów stanąć na ojczystej ziemi.    Gdy w Polsce wprowadzono stan wojenny spontanicznie zaczęły się organizować różne grupy oporu, które głównie zajmowały się drukowaniem i kolportowaniem prasy niezależnej i ulotek. Taka grupa powstała również w starachowickiej FSC. Niestety okres działalności grupy był krótki i zakończył się w sierpniu 1982 roku aresztowaniem jej przywódców. W skład grupy wchodziło wiele osób (między innymi niżej podpisany), ale dzięki temu, że nie wszyscy nawzajem się znali aresztowano tylko kilka osób, byli to: Edward Dudek, Adam Mazur, Waldemar Witkowski, Andrzej Radecki, Roman Wysiadecki, Bogusław Żmudziński i Tadeusz Wiktorowski. Część z aresztowanych w śledztwie przyznała się do 

Jerzy Nobis

zarzucanych czynów, ale E. Dudek i A. Mazur szli w zaparte i do niczego się nie przyznali. W dniu 22 października 1982 roku Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie wydał wyrok skazujący Edwarda Dudka na 2 lata więzienia, Adama Mazura na 2 lata, Andrzeja Radeckiego na 2 lata, Waldemara Witowskiego na 1,5 roku i Romana Wysiadeckiego na 1,5 roku. E. Dudkowi karę warunkowo zawieszono na cztery lata i zwolniono z wiezienia, a pozostałych skazanych to znaczy Mazura, Witkowskiego, Radeckiego i Wysiadeckiego wywieziono do więzienia w Hrubieszowie. Powodem zwolnienia z więzienia E. Dudka było to, że w chwili aresztowania miał on na wychowaniu pięcioro małych dzieci. Był samotnym ojcem, ponieważ jego żona zmarła tuż po porodzie. Tragiczna sytuacja rodzinna E. Dudka sprawiła, że w sprawę jego zwolnienia z więzienia zaangażowało się wiele osób w tym kilku biskupów. Gdy Mazur, Radecki i Witkowski (w połowie 1983 roku na mocy amnestii) wyszli z więzienia zaczął się dla nich dalszy ciąg problemów. Jako "kryminaliści" dostali tak zwany wilczy bilet i nie mogli nigdzie znaleźć pracy, a przecież mieli na utrzymaniu rodziny. Z pomocą przyszedł im nieoceniony ksiądz dziekan Tadeusz Jędra z parafii Wszystkich Świętych, który zatrudnił ich przy pracach budowlanych na terenie kościoła. Niestety nie trwało to długo, bo praca szybko się skończyła. Nie widząc wyjścia z sytuacji wszyscy trzej zdecydowali się na wyjazd z Polski, a za kraj docelowy wybrali Stany Zjednoczone. Wyjeżdżali oddzielnie. Mazur wyjechał w marcu a Witkowski i Radecki w sierpniu 1984 roku. Na ziemi amerykańskiej nie czekały na nich żadne przywileje. Oni podobnie jak Nobis i Sadowski musieli się szybo uczyć języka i na własną rękę poszukiwać pracy. Imali się każdej roboty i nie było im lekko. Na przykład A. Mazur pracował po dziesięć godzin w palących promieniach amerykańskiego słońca remontując dachy. Oni również tęsknili za Ojczyzną, ale i oni nie mieli nadziei, że kiedykolwiek ją zobaczą. Mieli przecież paszporty upoważniające do przekroczenia granicy tylko w jedną stronę. Obecnie Adam Mazur, który jest już emerytem, czyni starania, aby na stałe wrócić do Polski, co stanie się prawdopodobnie już w tym roku. Podobne plany ma Jerzy Nobis, który czeka tylko na osiągnięcie wieku emerytalnego. A. Radecki w roku 1996 miał okazję podczas pobytu w Polsce odwiedzić więzienie w Hrubieszowie, w którym odsiadywał zasądzony wyrok. W roku 23 marca 1993 Sąd Najwyższy - Izba Wojskowa uniewinnił wszystkich skazanych nie dopatrując się w ich działaniach czynów przestępczych. W wyroku uniewinniającym czytamy między innymi:

Rewizję od tych orzeczeń, na korzyść skazanych złożył Prezes Sądu Najwyższego - Izba Wojskowa i zarzucając obrazę przepisów prawa materialnego wskutek bezzasadnego uznania, że przypisane skazanym czyny wyczerpywały znamiona przestępstwa określonego w art. 46 ust. 2 dekretu z dnia 12 grudnia 1981r. o stanie wojennym wniósł zmianę tych wyroków poprzez uniewinnienie skazanych od przypisanych im czynów.    Na rozprawie przed Sądem Najwyższym przedstawiciel Naczelnej Prokuratury Wojskowej popierał rewizję nadzwyczajną, przy czym jako uzasadnienie do takiego rozstrzygnięcia podał, że rozpowszechniane przez skazanych wiadomości nie były "fałszywe".

2014-07-25T19:37:07+02:00
Pt 25 Lip 2014, 19:37
Ulotką w komunę
   Wydawać by się mogło, że do walki najlepsze są środki militarne - karabiny, armaty, czołgi, nie mówiąc już broni masowego rażenia. Są to jednak pozory, bo równie niebezpieczna może być zwykła kartka papieru zadrukowana odpowiednim tekstem. Kartki takie nazywają się ulotkami i są one przeważnie rozrzucane w miejscach, w których przebywają duże grupy przypadkowych ludzi. Celem rozrzucania ulotek jest dotarcie z daną informacją do osób, które są tej informacji pozbawione na przykład z powodu cenzury.
   W komunistycznej rzeczywistości nie do pomyślenia było, aby obywatele mieli dostęp do informacji innej niż ta, którą udostępniała im PZPR. Prasa, która w całości podporządkowana była tzw. przewodniej sile narodu poddana była totalnej cenzurze i nic, co nie zostało przesiane przez jej gęste sito nie mogło się w niej ukazać.Ulotka drukowana za pomocą stempelkówStan wojenny jest przykładem jak potężny może być wpływ państwa na sterowanie informacją. Cenzura, którą po wprowadzeniu stanu wojennego znacznie zaostrzono i to we wszystkich mediach (prasa, radio, telewizja) nie dopuszczała, aby jakiekolwiek informacje na temat "Solidarności"przedostawały się do społeczeń-stwa. Jeżeli już o"Solidarności" mówiono to była ono przedstawiana wyłącznie w negatywnym świetle. Aby przełamać monopol komuny na informację "Solidarność"już w pierwszych dniach stanu wojennego uruchomiła tajne drukarnie, w których drukowano gazetki i ulotki. W bardzo krótkim czasie w Polsce powstała ogromna ilość punktów, w który odbywało się drukowanie a zaangażowanych w nie było tysiące ludzi. Sprzęt, którym się posługiwano był najprzeróżniejszy. Od bardzo prymitywnego do nowoczesnych maszyn drukarskich. O ile do drukowania gazetek sprzęt musiał być dosyć dobrej jakości to, aby wydrukować ulotkę nie trzeba było mieć jakichś specjalnych urządzeń. Wystarczała chęć do pracy i oczywiście odwaga, aby się w to "bawić". Mówię tu o odwadze, bo już samo posiadanie ulotki zagrożone było karą więzienia. Drukarze i kolporterzy ryzykowali znacznie więcej, bo nie dosyć, że szli do wiezienia to jeszcze konfiskowano im np. samochody, którymi ulotki były przewożone.
   W Starachowicach po wprowadzeniu stanu wojennego drukiem i kolportowaniem ulotek zajmowało się kilka grup osób wywodzących się głównie z "Solidarności", chociaż była jedna czy dwie, które formalnie nie były z nią związane. W zasadzie trudno mówić o grupach, bo były to w istocie pojedyncze osoby, które miały do pomocy jedną czy dwie inne osoby. Z jednej strony patrząc zasady konspiracji wymagały, aby o pewnych sprawach wiedziało jak najmniej osób, ale z drugiej strony nie było zbyt wielu, aby się w tak ryzykowne przedsięwzięcie zaangażować. W Starachowicach nigdy nie powstały konspiracyjne struktury z prawdziwego zdarzenia.
   Początki drukowania były trudne, bo nie dosyć, że nie było odpowiedniego sprzętu to mało, kto wiedział jak to się robi. Konspiratorzy dochodzić musieli do wszystkiego metodą prób i błędów i w zasadzie odkrywali to, co w środowiskach wielkomiejskich było powszechnie znane. Krótko mówiąc wyważali otwarte drzwi. Ale inaczej nie było można. Pierwsze ulotki, Ulotka drukowana czcionkamiktóre pokazały się w Starachowicach drukowane były za pomocą stempelków z dziecinnych drukarenek. Innym sposobem było grawerowanie w drewnie lub płytce PCV odpowiedniego znaku lub krótkiego napisu i odbijanie powstałej w ten sposób matrycy na papierze. Papier, który był używany do sporządzania ulotek był najróżniejszy od trudno dostępnego papieru maszynowego poczynając na kartkach ze szkolnego zeszytu kończąc. Ulotki miały przeważnie format A6 lub A7 chociaż zdarzały się i mniejsze. Pierwsze ulotki miały bardzo mało treści i w zasadzie ograniczały się do kilku słów. Późniejsze, wykonywane przy użyciu czcionek, były już obszerniejsze a do zamieszczenia tekstu niejednokrotnie wykorzystywano obydwie strony kartki. Drukowaniem ulotek w Starachowicach zajmowali się między inny-mi: Krzysztof Muzyka, Andrzej Pryciak, Leszek Nowak, Zbigniew Rafalski, Stanisław Kosior, Edward Du-dek, Wojciech Zawal, Stanisław Drygulski, Paweł Perchel, Robert Adamczyk, Paweł Bargiełowski, Bogdan Kowalski. Wkład wymienionych osób w drukowanie ulotek był różny. Jedni robili to przez cały okres stanu wojennego, ale byli i tacy, których działalność kończyła się po wydrukowaniu jednej lub dwu partii ulotek.
   Dużym problemem było rozprowadzenie wydrukowanych ulotek, bo w tak mały mieście jak Starachowice wielkim ryzykiem było wyjście na ulicę i rzucenie w tłum ludzi tego, co zostało wydrukowane. Osoba tak na pewno zostałaby od razu zidentyfikowana. Rozprowadzeniem ulotek w zasadzie nie zajmowali się ci, którzy je drukowali, lecz robiły to osoby, które z nimi współpracowały. Wprawdzie parę razy zdarzyło się, że przed kościołami ktoś ulotki rozrzucił to przeważnie było tak, że były one podrzucane na przystankach, do skrzynek na listy, do szafek ubraniowych i narzędziowych pracowników w różnych zakładach. Było także tak, że ulotki rozdawało się zaufanym osobom. Dzisiaj wiadomo, że te zaufane osoby nie zawsze zasługiwały na zaufanie, bo było wśród nich wielu szpicli, agentów i współpracowników Służby Bezpieczeństwa. Rozrzucaniem ulotek zajmowali się między innymi Adam Krupa, Andrzej Pryciak, Leszek Nowak, Teresa Barszowska. Nie odbywało się to jednak często, lecz miało w zasadzie charakter incydentalny. O wiele powszechniejsze było przekazywanie ulotek znajomym, którzy z kolei przekazywali je swoim znajomym. Tym zajmowało się znacznie więcej osób między innymi niżej podpisany.
   Rozrzucanie ulotek było działalnością bardzo ryzykowną, dlatego należało wymyślić coś, co zminimalizowałoby ryzyko "wpadki". I wymyślono. Leszek Nowak skonstruował urządzenie do ich wystrzeliwania. Była to tak zwana katapulta, która zbudowana była z drewna, sprężyn od "Stara" i instalacji Katapulta skonstruowana przez Leszka Nowakaumożliwiającej nastawienie czasu wystrzelenia pliku ulotek. Katapulty były używane wielokrotnie, chociaż nie zawsze z pozytyw-nym skutkiem, bo zdarzało się, że wystrzelenie z różnych względów technicznych nie następowało. Katapulty umieszczano głównie na kioskach "Ruchu" znajdujących się na wprost bram Fabryki Samochodów Ciężarowych a także na okolicznych blokach i uruchamiano w czasie, gdy pracownicy opuszczali fabrykę po skończonej pracy. Tu trzeba dodać, że katapulta Leszka Nowaka zyskała uznanie działaczy Solidarności" z Wrocławia (prawdopodobnie była to "Solidarność Walcząca"). Jedno urządzenie zostało do Wrocławia przewie-zione a tam udoskonalone, powielone i wykorzystywane przez znane z radykalnych działań tamtejsze pod-ziemie. Wcześniej wrocławiacy odwiedzili Starachowice, aby zapoznać się z zasadami działania katapulty. Instrukcji udzielił im konstruktor czyli Leszek Nowak.
   Innymi urządzeniami służącymi do wystrzeliwania ulotek były wyrzutnie skonstruowane przez Pawła Perchela. Zbudowane były one z kawałka plastikowej rury kanalizacyjnej, zaślepionej z jednej strony. Do rury wsypywało się trochę prochu, podłączało lont i wkładało plik ulotek. Tak przygotowaną wyrzutnię umieszczano w nocy na kiosku "Ruchu" lub na bloku. Teraz wystarczyło podpalić lont i oddalić się szybko. Po kilku sekundach następował wybuch i plik ulotek szybował w górę. Spadając rozsypywały się one na ulicy i chodniku. Jak wcześniej wspomniałem chyba wszystkie akcje, w których wykorzystywane były wyrzutnie ulotek wykonywane były w pobliżu Fabryki Samochodów Ciężarowych. Powód był prosty. W FSC pracowało wte-dy tysiące ludzi, dlatego pewne było, że ulotki trafią do znacznej liczby osób. A przecież o to właśnie chodziło.
   Dzisiaj trudno ustalić nazwiska wszystkich osób, które zajmowały się drukowaniem i kolportażem ulotek, dlatego tekst mój nie może być uważany za pełne opracowanie tematu. Jest więcej niż pewne, że wiele faktów nie zostało w nim opisanych i wiele osób nie zostało wymienionych. Zupełnie nie znana jest również skala represji, jakich doznali mieszkańcy Starachowic za samo posiadanie ulotek. Ile osób zostało aresztowanych ile było przesłuchiwanych? Za posiadanie ulotek aresztowano Stanisława Kosiora i Zbigniewa Rafalskiego. To są osoby znane i fakt ich aresztowania również jest znany, ale mnie znane są nazwiska jeszcze dwóch osób, które aresztowano i skazano za posiadanie ulotek są to: nie żyjący już Roman Sobczak i Henryka Różalska-Gąsowska. Wiem również o tym, że przynajmniej jeden z pracowników wydziału S1 FSC był przesłuchiwany na komendzie MO po tym jak jakiś kapuś doniósł, że posiada on ulotki. Ogólnie znana jest wpadka w sierpniu 1982 roku grupy osób, które zajmowały się między innymi kolportowaniem ulotek: Byli to: E. Dudek, A. Mazur, W. Witkowski, R. Wysiadecki, T. Wiktorowski, A. Radecki i B. Żmudziński
   Jak stwierdziłem moja wiedza, jeżeli chodzi o represje wobec osób drukujących i kolportujących ulotki jest niekompletna, dlatego proszę osoby, które takich represji doznały lub wiedzą o tych, którzy byli aresztowani, skazani lub tylko przesłuchiwani o kontakt ze mną i podzieleniem się swoją wiedzą.
2014-07-25T19:36:29+02:00
Pt 25 Lip 2014, 19:36
Przypadkowa "Wpadka"
O dużym pechu może mówić Zbigniew Rafalski były przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" w ZCS w Iłży, który po wprowadzeni stanu wojennego został przeniesiony do pracy na Zakłady Dolne FSC w Starachowicach na tak zwaną "Hutę". Całkowity przypadek sprawił, że w wyniku zupełnie innej sprawy został aresztowany i ponad dwa miesiące spędził w areszcie śledczym. Jak przebiegała sprawa Z. Rafalskiego mówią dokumenty IPN.
Kielce dnia 13 maja 1983 r.     
Wydział Inspekcji Biura Śledczego
Ministerstwa spraw Wewnętrznych
w Warszawie


Szyfrogram nr W-0300/83

Meldunek o wszczęciu postępowania
  1. Wydział Śledczy KWMO w Kielcach, R-15/83 Prokuratura Rejonowa w Starachowicach, Ds-519/83
  2. art. 273 § 1 i 282 kk. W zw. Art. 10 kk. B b e
  3. 12 maja 1983 r. śledztwo w trybie zwykłym
  4. Rejonowa Służba Bezpieczeństwa w Starachowicach
  5. Czynności w trybie art. 267 kpk.
  6. W dniu 30 kwietnia 1983 r. funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Komendy Wojewódzkiej NO w Radomiu zatrzymali w Iłży w trakcie rozklejania ulotek mieszkańca tego miasta Stefana Rafalskiego. Ponieważ zachodziło przypuszczenie, że podobne ulotki mogą znajdować się u jego syna zam. w Starachowicach poinformowano o tym Rejonową Służbę Bezpieczeństwa w Starachowicach. W oparciu o tę informację dokonano w dniu 1 maja 1983 r. przeszukania u Zbigniewa Rafalskiego ul. Górzysta 12 i zakwestionowano m.in. 97 szt. ulotek nawołujących do bojkotu święta 1 Maja. Zbigniew Rafalski został zatrzymany i wraz z zakwestionowanymi u niego materiałami przekazany Wydziałowi Śledczemu KWMO w Radomiu. Tam uznano, że zakwestionowane u niego ulotki nie są podobne w formie, treści ani sposobie wykonania do ulotek, które rozklejał Stefan Rafalski. Z tego względu prokurator nadzorujący uznał niewłaściwym do prowadzenia sprawy pko Zbigniewowi Rafalskiemu i został on zwolniony. Materiały zakwestionowane w czasie przeszukania przekazane zostały z powrotem Rejonowej Służbie Bezpieczeństwa w Starachowicach. Na ich podstawie Prokurator Rejonowy w Starachowicach wszczął śledztwo i przekazał je do prowadzenia w całości Wydziałowi Śledczemu KWMO w Kielcach.
  7. W śledztwie zmierzać będziemy do ustalenia i udokumentowania wszystkich okoliczności w jakich Zbigniew Rafalski wszedł w posiadanie zakwestionowanych u niego ulotek.
Z-ca Naczelnika     
Wydziału Śledczego     
KWMO w Kielcach     
Mjr mgr Roman Ziółko     

Przebieg przeszukania w mieszkaniu Z. Rafalskiego relacjonuje porucznik Kazimierz Sławiński w protokole przesłuchania świadka z dnia 6 maja 1983r: "Jestem funkcjonariuszem Komendy Rejonowej MO w Starachowicach. W dniu 1 maja 1983r. otrzymałem polecenie służbowe udania się wspólnie z ppor. Edwardem Kułagą i sierż. Janem Lechem na przeszukanie pomieszczeń mieszkalnych do Zbigniewa Rafalskiego zam. w Starachowicach ul. Górzysta 12. Na miejscu po okazaniu nakazu przeszukania zażądaliśmy od Zbigniewa Rafalskiego dobrowolnego wydania ulotek bądź innych materiałów o wrogiej treści. Rafalski oświadczył, że nie posiada "nic z takich materiałów". Wobec tego przystąpiliśmy do przeszukania pokoju w którym Rafalski mieszka - mieszka u swoich teściów. Przed tym Rafalski po oświadczeniu iż nie ma nic z żądanych materiałów powiedział "proszę szukać". W trakcie dokonywania przeszukania na regale między książkami ujawniliśmy egzemplarze wierszy o tytułach "Rota", "Solidarność" i "Moja ojczyzna" Oskarżony Zbigniew Rafalskia także znaczek z napisem"Solidarność" z sercem w otoczeniu drutu kolczastego, a nadto kalendarz "Tewo" z notatkami. Ponadto w kieszeniach spodni leżących na fotelu a które to spodnie stanowiły własność Zbigniewa Rafalskiego znaleźliśmy plik ulotek. Ile ich konkretnie było obecnie nie pamiętam ale dokładnie zostały one policzone i opisane z wpisaniem tego do protokołu przeszukania. Przypominam sobie, że ulotki te nawoływały do bojkotu Święta 1-go Maja. Po za wspomnianymi ulotkami do protokołu przeszukania wpisane również zostały pozostałe znalezione przedmioty. Na pytanie ppor. Kułagi dlaczego nie wydał dobrowolnie na nasze żądanie tych materiałów Zbigniew Rafalski nie umiał odpowiedzieć, powiedział tylko, że ulotki znalezione u niego w kieszeni znalazł na schodach mieszkania w godzinach wieczornych dn. 30 kwietnia 1983r. Po znalezieniu schował je do kieszeni spodni".
Oto, jakie "wywrotowe" materiały znaleziono podczas rewizji w mieszkaniu Zbigniewa Rafalskiego:
  1. 3 maszynopisy "Roty"
  2. 1 egzemplarz maszynopisu z wierszami J. Narbuta i K. Tarnowskiego
  3. 59 ulotek Regionalnego Komitetu Organizacyjnego Obchodów 1 i 3 maja
  4. 19 ulotek "Odezwa do członków i zwolenników "Solidarności"
  5. 1 maszynopis wiersza "Moja ojczyzna"
  6. 1 Znaczek z sercem otoczonym drutem kolczastym z napisem "Solidarnym" - Fundusz Pomocy NSZZ "Solidarność"
  7. 1 kalendarz "Tewo" z notatkami.
Warte zaznaczenia jest to, że chociaż u Z. Rafalskiego znaleziono ulotki w związku, z czym został on aresztowany to z niezrozumiałych powodów po 48 godzinach został z radomskiego aresztu zwolniony gdyż ulotki, które u niego znaleziono nie miały nic wspólnego ze sprawą prowadzoną przeciwko jego ojcu Stefanowi Rafalskiemu. Jest to coś niebywałego, że chociaż znaleziono dowody "przestępstwa" to "przestępcę" zwolniono i prowadzono przeciw niemu śledztwo pozostawiając go na wolności i dając mu czas na ucieczkę. Zaistniałą sytuację można tłumaczyć tylko biurokracją panującą w strukturach SB. Rafalski nie cieszył się jednak wolnością zbyt długo, bo już 11 maja 1983 roku został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące pod zarzutem: "że, w okresie od kwietnia do 1 maja 1983r. w Starachowicach gromadził i przechowywał w celu rozpowszechniania wrogie ulotki, których treść mogła by wywołać niepokój publiczny lub spowodować rozruchy". O aresztowaniu Rafalskiego zdecydowano w dniu 10.05.1983r.
Kielce dn. 10.05.1983r.     
Notatka urzędowa
W dniu dzisiejszym w Prokuraturze Wojewódzkiej w Kielcach odbyła się narada w sprawie Zbigniewa Rafalskiego. W naradzie uczestniczyli z-ca wojewódzkiego prok. Szwacha, szef Prokuratury Rejonowej w Starachowicach prok. Antonik, z-ca naczelnika Włu Śledczego mjr Ziółko i insp. tegoż Wydziału kpt. Wanad. Uzgodniono, że Zb. Rafalskiemu przedstawiony zostanie zarzut a art. 273 i 282 w zw z art. 10 kk. Zarzut przedstawiony zostanie 12 maja br. w Prok. Rejonowej w Starachowicach i w tym też dniu zastosowany zostanie względem niego areszt tymczasowy. Zgodnie z poleceniem mjr. Ziółko Zb. Rafalski zatrzymany zostanie 11.V.br. w godzinach popołudniowych. Polecenie to przekazałem ustnie mjr. Kateuszowi, który w dniu dzisiejszym był w KWMO w Kielcach, który z kolei zobowiązał się przekazać je kpt. Sędkowi.
Kpt. J. Wanat     
Zbigniew Rafalski znalazł się w trudnej sytuacji, ale postanowił iść w zaparte i do kolportowania ulotek nie przyznawał się twierdząc, że wszedł przypadkowo w ich posiadanie. Jaką linię obrony wybrał Rafalski możemy przekonać się czytając "Protokół przesłuchania podejrzanego" z dnia 12 maja 1983r. Przesłuchiwał go prokurator rejonowy mgr St. Antonik. "Nie przyznaję się do przedstawionego mi zarzutu i wyjaśniam. Treść zarzutu zrozumiałem. Jestem pracownikiem Fabryki samochodów Ciężarowych w Starachowicach i pracuję na wydziale R-2 tj. wydział remontowy dolnych zakładów. Do grudnia 1981r. byłem członkiem Związków Zawodowych "Solidarność" lecz po wprowadzeniu stanu wojennego i rozwiązaniu Związków nie należę i nie przejawiam żadnej działalności. O ile pamiętam to ostatni raz w Kielcach byłem gdzieś około roku 1981 jeszcze przed ogłoszeniem stanu wojennego. Taki znaczek zarekwirowano podczas rewizji u Z. RafalskiegoW dniu 1 maja 1983r. funkcjonariusze MO przeprowadzili w moim domu przeszukanie w czasie którego w kieszeni spodni znaleźli i zakwestionowali plik ulotek. Ulotki te przechowywałem u siebie w domu, które znalazłem w dniu 30 kwietnia 1983r. na klatce schodowej bloku w - prostuję znalazłem je na schodach mojego domku w czasie gdy wracałem do swojego domu. W dniu 30 maja 1983r. z pracy wróciłem około godziny 15-tej i przebywałem w domu do godziny około 20-tej. Około godziny 20-tej wyszedłem z domu kupiłem papierosy i przebywałem na placu "Wesołego Miasteczka". Do domu wracałem około godziny 22-ej i właśnie wtedy wchodząc do mieszkania na schodach znalazłem owinięte w papier te ulotki, które włożyłem do kieszeni spodni zaś spodnie położyłem na fotelu. Przeczytałem jedną tylko z tych ulotek która nawoływała do bojkotu święta 1-maja. Innych ulotek nie czytałem, nikomu nie przekazywałem jak również nie kolportowałem to znaczy nigdzie nie rozrzucałem. Nie myślałem wtedy co bym z tymi ulotkami zrobił, ale wydaje mi się, że prawdopodobnie bym je spalił. W momencie gdy funkcjonariusze MO przeszukiwali mieszkanie i na zapytanie mnie czy posiadam ulotki nie powiedziałem im, że takie mam w kieszeni spodni gdyż po prostu zapomniałem o nich.(…)"
Tłumaczenie się Rafalskiego nie na wiele się jednak zdało, bo po zakończeniu śledztwa na dzień 13 sierpnia 1983r. na godz. 9.30 wyznaczony został termin rozprawy. Jest niemal pewne, że oskarżony zostałby skazany na bezwzględne pozbawienie wolności, ale na szczęście dla niego do rozprawy nie doszło, ponieważ w dniu 21 lipca 1983r. ogłoszona została amnestia. W dniu 25 lipca 1983 prokurator mgr St. Antonik przesłał do Sądu Rejonowego w Starachowicach wniosek, w którym czytamy: 

"Wnoszę
  1. o umorzenie postępowania karnego w stosunku do Zbigniewa Rafalskiego,
  2. o orzeczenie przepadku ulotek i innych przedmiotów zakwestionowanych u Zbigniewa Rafalskiego, a znajdujących się w kopertach od 5-12.

Uzasadnienie
Postanowieniem z dnia 12 maja 1983r. wszczęte zostało śledztwo w sprawie gromadzenia i przechowywania w celu rozpowszechniania ulotek o treści mogącej wywołać niepokój publiczny. Przewidywana kara pozbawienia wolności dla Zbigniewa Rafalskiego z uwagi na jego wiek i dotychczasowy tryb życia nie przekroczy lat 3. W związku z treścią ustawy o amnestii z 21.VII.83r. postępowanie tak wobec Zbigniewa Rafalskiego podlegać będzie umorzeniu".
W tym samym dniu prokurator Antonik wysłał do Naczelnika Aresztu Śledczego w Kielcach nakaz zwolnienia Zbigniewa Rafalskiego z aresztu. W dniu 26 lipca Rafalski został z aresztu zwolniony.
Będąc na wolności Z. Rafalski w dniu 18 sierpnia 1983r. za pośrednictwem adwokata Wojciecha Czecha wystąpił do Sądu Rejonowego w Starachowicach z zażaleniem na postanowienie z dnia 13 sierpnia 1983r. w części dotyczącej przepadku zarekwirowanych u niego wierszy i kalendarza i domagał się ich zwrotu! O dziwo sąd uwzględnił zażalenie i w dniu 25 listopada Z. Rafalskiemu zwrócono: "3 egzemplarze maszynopisu wiersza "Rota", 1 egzemplarz maszynopisu z wierszami J. Narbuta, K. Tarnowskiego, 1 egzemplarz maszynopisu z wierszem "Moja Ojczyzna" oraz kalendarz "Tewo" z notatkami". Pozostałe zarekwirowane u Rafalskiego materiały zostały komisyjnie zniszczone. Mówi o tym kolejny dokument IPN. 

Protokół zniszczenia dowodów rzeczowych
dnia 1 lutego 1984r
Sąd Rejonowy w Starachowicach
Sprawa Zbigniewa Rafalskiego
oskarżony z art. 273 S1 kk i innych

Obecni
Przewodniczący Komisji - Janina Bidzińska
Członkowie Komisji - Halina Zalewska
                                 - Elżbieta Machura


Komisyjnie zniszczono przez spalenie dowody rzeczowe w postaci 59 ulotek nielegalnej organizacji pod nazwą "Regionalny Komitet Organizacyjny Obchodów 1-go i 3-go Maja", 38 sztuk ulotek "Odezwa do członków i zwolenników Solidarności", 1 znaczka z napisem "Fundusz Pomocy NSZZ "Solidarność" znajdujących się w kopertach akt sprawy o nr 7,8,9,11 zgodnie z treścią postanowienia Sądu Rejonowego w Starachowicach z dn. 25.11.1983r. do sprawy II K 983/83"
Na zakończenie dodam, że ulotki znalezione u Z. Rafalskiego pochodziły od znanej działaczki Wandy Pomianowskiej. Ale o tym MO i SB nigdy się nie dowiedziały.
2014-07-25T19:35:33+02:00
Pt 25 Lip 2014, 19:35
W sieci komunistycznej agentury

To jak totalna była inwigilacja obywateli w PRL-u wiedzieli tylko ci, którzy tę inwigilację prowadzili, czyli Służba Bezpieczeństwa (SB), Milicja Obywatelska (MO) oraz Informacja Wojskowa (IW). Większość obywateli w tym osoby, które poddane były inwigilacji zupełnie nie zdawała sobie sprawy nie tylko z tego, do jakiego stopnia rozbudowane były struktury inwigilacyjne lub nawet nie podejrzewała ich istnienia. Owszem mówiło się, że ten czy tamten donosi, ale że istnieją całe instytucje, które inwigilacją się zajmują wiedzieli tylko nieliczni, ale i oni nie zdawali sobie sprawy, jaki zasięg inwigilacja miała. A zasięg ten był ogromny, dlatego bez przesady należy stwierdzić, że inwigilacja była totalna. Osoba, która czymś się władzy ludowej naraziła otaczana była gęstą siecią agentów i donosicieli. Nie mogli się również czuć bezpiecznie wszyscy inni obywatele gdyż wszyscy bez wyjątku byli pod dyskretną obserwacją osób współpracujących z SB. Konfidenta takiego nie sposób było zidentyfikować nawet, gdy się podejrzewało, że ktoś na kogoś donosi, bo przeważnie byli to koledzy, współpracownicy, znajomi czy sąsiedzi. Jak totalna była inwigilacja możemy się przekonać czytając dokumenty z teczki, którą SB założyła Henrykowi Miernikiewiczowi a którą niedawno IPN mu udostępnił. Poniżej przedstawiam zaledwie kilka dokumentów wytworzonych przez szpicli, którzy Miernikiewicza obserwowali. Tu trzeba dodać, że oprócz szpicli, którzy Miernikiewicza obserwowali, obserwowali go również niejako z urzędu funkcjonariusze MO i SB.
Starachowice dn.1.09.1980      
Notatka służbowa z obserwacji ob. M
W dniu dzisiejszym o godzinie 14.00 udałem się do wydziału S1 FSC celem ustalenia zachowania się pracownika tego wydziału Miernikiewicza Henryka. Na miejscu tj. w pokoju kierownika wydziału inż. Mierzwy zastałem komendanta Straży Przemysłowej ob. K. Kopcia. 
Około godziny 14.15 Miernikiewicz opuścił stanowisko pracy i przebrawszy się z ubrania roboczego wyszedł przed wydział, jednocześnie poinformował mistrza wydziału, że mogą go zwolnić z pracy a on i tak będzie przemawiał. Od godziny 14.20, kiedy to z wydziału zaczęli wychodzić poszczególni pracownicy i udawali się w kierunku bramy wyjściowej zakładu, Miernikiewicz stojąc na rogu ulicy Szoferek wszczynał z nimi rozmowy namawiając ich do pozostania i wzięcia udziału organizowanym przez niego wiecu. Większość przechodzących robotników nie słuchała go i udała się w kierunku bramy wyjściowej, jednak kilku pozostało. Przechodzący w tym czasie kierownik wydziału inż. Mierzwa wszczął z Miernikiewiczem rozmowę w trakcie której namawiał go do zaprzestania agitacji robotników i aby udał się do domu. 
Ponieważ zbliżała się godz. 14.30 tj. koniec zmiany nie chcąc dopuścić do zbiegowiska poprosiłem obecnego ze mną komendanta Straży Przemysłowej ob. K. Kopcia aby wspólnie z wartownikiem (przebrani byli w cywilne ubrania) zaprowadzili Miernikiewicza pod jakimkolwiek pretekstem na wartownię co też uczynili. 
Miernikiewicz na wartowni przebywał do godz. 15. O tej godzinie wypuszczono go i pieszo udał się na dworzec PKS skąd odjechał autobusem do domu. Podczas drogi kilkakrotnie próbował rozmawiać z różnymi robotnikami lecz nikt go słuchał tylko udawał się w swoją stronę.

st. inspektor Wydz. III A      
por. Andrzej Suwara      

Tak porucznik Andrzej Suwara opisał działania H. Miernikiewicza dotyczące utworzenia w Fabryce Samochodów Ciężarowych NSZZ"Solidarność". Warto zaznaczyć, że było to już po podpisaniu porozumień w Stoczni Gdańskiej na mocy, których niezależne związki mogły być legalnie tworzone. Jak widać z notatki nie dotyczyło to Starachowic. Dalszych represji w stosunku do H. Mierniewicza, który nie ustawał w podejmowaniu działań, których celem było utworzenie w FSC "Solidarności" dotyczy następny dokument, którym jest notatka sporządzona przez agenta o pseudonimie "Żak".
Tajne spec. znaczenia      
egz. pojed.      

Wyciąg
z informacji nr 4/80 od ko ps. Żak" przejętej przez rez. Ps. "Korzeniowski w dniu 9.09.1980r. 
W dn. 4.09.1980r. przeprowadziłem rozmowę z prac. FSC ob. Janem Mierzwą - kier. Wydz. S1 i ob. Stanisławem Burzyńskim - kier. oddz. S1 oraz ob. Marianem Czarneckim - monter wydz. S3 i ob. Janem Prokopem - ślusarzem wydz. S4. 
Z pierwszymi rozmówcami omawiałem sprawę ob. Henryka Miernikiewicza stolarza wydz. S1. Ob. Miernikiewicz usiłował podburzyć załogę wydz. S1 do przerwania pracy i wyboru Wolnych Związków Zawodowych. Na podstawie artykułów z codziennej prasy opracował rezolucję, z którą miał wystąpić do załogi wydz. S1, a jeśli mu to nie wyjdzie, urządzić zebranie z załogą FSC przed Główną Bramą na zewnątrz Zakładów. 
Jako ubezpieczenie własne potraktował list napisany i wysłany wcześniej do przewodniczącego MKZ Wałęsy przekręcając w wypowiedziach nazwisko na "Gałęza", aby mu pomógł i bronił go przed władzami w razie kłopotów. Następnie ob. Miernikiewicz po wysłaniu go na urlop usiłował w dalszym ciągu docierać na teren FSC i wydz. S1. Ponieważ był już pilnowany i nie wpuszczany do FSC udał się ze skargą do Naczelnika Miasta - "na ograniczanie praw obywatelskich". 
Ob. Miernikiewicz jest upośledzony na umyśle i w razie dalszego "rozrabiania" powinien być wysłany na leczenie do Zakładu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych - podobno wcześniej przebywał już na takim leczeniu. W przeciwnym razie może znaleźć posłuch wśród robotników o niski poziomie intelektualnym.

"Żak"      
Dla komunistów każdy kto się komunie sprzeciwiał był wariatem którego należało od społeczeństwa odizolować a nawet wyeliminować zupełnie zamykając w zakładzie psychiatrycznym lub skrytobójczo mordując. 
O innych działaniach H. Miernikiewicza mówi notatka służbowa sporządzona przez st. insp. Wydz. III A ppor. Józefa Wójcika dotycząca kolportowania przez niego pisma "Robotnik" i dokumentu będącego tajną instrukcją mówiącą o tym jak zwalczać"Solidarność".
Starachowice dn. 01.12.1980r.      
Tajne spec. znaczenia egz. pojedynczy      

Notatka służbowa 12/80
W dniu dzisiejszym ko. ps. "Żak" poinformował mnie, że ob. Henryk Miernikiewicz został przeniesiony z wydz. S1 do Wydziału Mechanicznego Zakładów Dolnych. Wymieniony posiada dokument z Prokuratury Generalnej który był przyczyną zatrzymania J. Narożniaka. H. Miernikiewicz nosi się z zamiarem powielenia tego dokumentu. 
Ko. ps. "Żak" oświadczył, że nie dysponuje czasem jednak szczegóły i inne sprawy przekaże w informacji rezydentowi.
Odnośnie działalności H. Miernikiewicza informację potwierdził mi w rozmowie specjalista ds. zabezpieczenia FSC Starachowice J. Wolak, który ponadto poinformował mnie, że H. Miernikiewicz aktualnie jest w posiadaniu najnowszego numeru "Robotnika" który kolportuje za odpłatnością (2 zł. za sztukę). Wolak prosił mnie abym przybył do niego w dniu 02.12.80 gdyż ma wiele spraw do przekazania mi.

St. Insp. wydz. IIIA      
ppor. Józef Wójcik      

Kolejna notatka sporządzona przez ppor. Wójcika na podstawie raportu szpicla "Żaka" jest doprawdy porażająca i potwierdza fakt totalnej inwigilacji Miernikiewicza.
Starachowice dn. 04.12.1980r.      
tajne spec. znaczenia egz. pojedynczy      

Źródło: kos. Ps. "Żak"
Przyjął:rez. Ps. "Korzeniowski"
Dnia 1.12,1980r.
Informacja nr 13/80

W dn. 20.11.br. ob. Henryk Miernikiewicz w obecności Lidii Karbowniczek i mojej dyskutował na placówce korbowodów wydz. S1, że w dn. 24.11. br. będzie posiadał nowe wydanie "Robotnika". W wymienionym wydaniu będzie artykuł o ob. Miernikiewiczu, jak w czasie przesłuchania w Kielcach przez SB miał przystawioną do głowy "spluwę". Ale on Miernikiewicz niczego się nie boi i taki pan Wójcik z komendy MO w Starachowicach to może mu "nagwizdać". 
W dn. 24.11.br. Miernikiewicz posiadał "Robotnika" w ilości około 100 szt. /sam to stwierdził/, które to pismo zostało w bardzo krótkim czasie rozsprzedane w cenie jedn. 2 zł. wśród jego zaufanych ludzi. O ile mi wiadomo ob. Miernikiewicz posiada także oświadczenie protestacyjne NSZZ "Solidarność" regionu Mazowsze dotyczące aresztowania Jana Narożniaka. Posiada także Biuletyn NSZZ"Solidarność" FSC. Wymienione pisma ob. Miernikiewicz udostępnia do czytania innym pracownikom. 
W dn. 24.11.br. na tablicy ogłoszeń NSZZ "Solidarność" w S4 zostało wywieszone oświadczenie NSZZ "Solidarność"regiony Mazowsze dotyczące protestu aresztowania Jana Narożniaka z wydrukowanym nazwiskiem Zbigniewa Bujaka z datą 21.11.br. 
W dn.26.11.br. na tablicy NSZZ "Solidarność" w wydz. S4 wywieszono Biuletyn NSZZ "Solidarność" FSC z dn. 10.11.br.
27.11.br. ob. Miernikiewicz udostępniał do czytania pracownikom dokument Prokuratury Generalnej /pokazany w DTV w dn.26.11.br./. W rozmowie ze mną wypowiadał się, że KSS KOR nie jest organizacją antysocjalistyczną, pragnie tylko dobra robotników i pokazuje prawdę , której nie pokazują władze PRL. 
28.11.br. ob. Miernikiewicz udostępnił do czytania pracownikom i mnie także Ulotkę NSZZ "Solidarność" z Katowic /format ulotki - A6 b. mały/ krytykującą budowę gmachów dla celów PZPR, KW MO i krytykującą niską stopę ludności. Zapytany przeze mnie o w.w Dokumentu Prokuratury ob. Miernikiewicz oświadczył, że odda go do powielenia w większej ilości egzemplarzy. Jednocześnie dyskutował, że omawiany dokument nie jest tajny. Zapytany o jego treść mówił o wytycznych Prokuratury Generalnej dla Prokuratorów Wojewódzkich między innymi o postępowaniu z ludźmi, których nie można karać za działalność polityczną aby wyszukiwać przeciwko nim przestępstwa pospolite i pociągnąć za to do odpowiedzialności karnej. 
W dn. 29.11.br. ob. Miernikiewicz otrzymał służbowe przeniesienie z dniem 1.12.br. do wydz. M-2 /Remontowy Huty/.

"Żak"      
W miejscu zatrudnienia zwracać szczególną uwagę na osoby, które będą czyniły starania w kierunku podejmowania wrogiej lub przestępczej działalności. Chodzi tu o osoby powiązane z opozycją, które mają inspirować związkowców do wrogich wystąpień.
"Żak"      

II. Uzupełnienie informacji - w uzupełnieniu powyższej informacji rez. poinformował mnie, że słyszał już wiele wypowiedzi wśród pracowników FSC krytykujących działalność organów ścigania posądzając je o bezczynność wobec działalności H. Miernikiewicza. Panuje ogólne przekonanie, że H. Miernikiewicz to człowiek wrogo ustosunkowany do ustroju PRL, że posiada powiązania z KORem. Sam fakt kolportażu "Robotnika" wywołuje sprzeciw wśród pracowników FSC, którzy są znudzeni ciągłym jego gadulstwem i narzekaniami, wypowiadają się oni, że najwyższy czas aby ukrócono tą jego samowolę. Zdaniem rez. sam fakt rozprzestrzeniania fałszywych wiadomości nt. przesłuchań w KWMO Kielce stawia go w roli podejrzanego o przestępczość skierowaną przeciwko ustrojowi PRL. Rezydent wyraził zdziwienie, że SB znając jego działalność nie czyni żadnych stanowczych przedsięwzięć w stosunku do jego osoby. 

III. 
Ocena spotkania i informacji - spotkanie ko z rezydentem wywołałem osobiście, w czasie spotkania nie doszło do dekonspiracji. Przekazana przez ko informacja jest prawdziwa potwierdza posiadane rozpoznanie osoby H. Miernikiewicza. 

IV. Przedsięwzięcia 
      1. Na podstawie powyższej informacji opracowane 
         zostanie - uzupełnienie /meldunek/ operacyjny do sprawy 
         nr rej. KI - 19099 

V. Rozdzielnik: 
            - Oryginał inf. Załączam do teczki pracy z ko. ps. "Żak" 
            - Odpis w pojedynczym egz. włączam do teczki sprawy
              KI-19099
St. Insp. wydz. IIIA      
ppor. Józef Wójcik      
Między bajki należy włożyć informację szpicla o pseudonimie. "Korzeniowski" mówiącą o tym, że pracownicy domagają się od SB radykalnych działań w stosunku do poczynań H. Miernikiewicza. Owszem wypowiedzi takie z całą pewnością były, ale pochodziły one od takich kanalii jak szpicle "Żak", "Korzeniowski" i inni, którymi dosłownie otoczony był Miernikiewicz. 
Jak pamiętamy Henryk Miernikiewicz za swoją działalność został przeniesiony z wydział S1 Zakładów Górnych FSC na Zakłady Dolne (tzw. Hutę), które były częścią FSC. Miało to na celu utrudnienie mu działalności jak również odizolowanie go od dotychczasowego środowiska. Jednak SB nie zamierzała zostawić niepokornego działacza w spokoju i w jego nowym miejscu pracy zapewniła sobie dopływ informacji od kolejnych donosicieli. Tak tę sprawę przedstawia ppor. J. Wójcik:
Starachowice dn. 02.01.81r.      
Tajne spec. znaczenia      
Egz. pojedynczy      

Notatka służbowa
W dniu 30.12.80r. przeprowadziłem rozmowę operacyjną z ko. "EP" w celu zapewnienia sobie dopływu informacji o figurancie sprawy operacyjnej H. Miernikiewiczu. Ko. poinformował mnie, że M. Miernikiewicz przekazał mu kilka egzemplarzy "Robotnika" "do poczytania". Ko. zaznaczył, że Miernikiewicz wypożyczył mu tylko te pisma i ma się zgłosić po ich odbiór. Na początku miesiąca grudnia Miernikiewicz kolportował "Robotnika" za odpłatnością (2 zł za sztukę). Między innymi jeden egz. kupił od niego dyrektor zakładu inż. R.W. 
Poinformowałem ko., że w przyszłości H. Miernikiewicz może ponownie kolportować takie pismo dlatego dobrze by było aby ko. ustalił osoby które zakupiły od Miernikiewicza to pismo, chodzi tu zwłaszcza o osoby które nie zawahają się w potwierdzeniu tego faktu. 
Na zakończenie rozmowy ko. poinformował mnie, że w rozmowie z H. Miernikiewiczem ten powiedział mu iż jest zwolennikiem "KOR". Uzgodniliśmy, iż w przypadku gdy H. Miernikiewicz będzie kolportował literaturę pozbawioną debitu lub będzie usiłował prowadzić wrogą działalność wśród robotników, ko. będzie mnie informował o tych faktach. 
Ko. "EP" jest dobrze ustosunkowany do Służby Bezpieczeństwa i w przeszłości udzielał już wielokrotnie interesujących informacji.

st. insp. Wydz. III A      
Ppor. Józef Wójcik      

Nowy kapuś, czyli "EP" miał oko na to, co robi Miernikiewicz w nowym miejscu pracy, ale i szpicel "Żak", który był najprawdopodobniej pracownikiem wydział S1 lub S4 nie próżnował i donosił o wszystkim, co Miernikiewicza dotyczyło, chociaż ten w S1 już nie pracował. Mówi o tym kolejna notatka.
Starachowice dn. 24.04.81r.      
Tajne spec. znaczenia      
Egz. pojedynczy      

Notatka służbowa
W dniu 23.04.br. odbyłem spotkanie z ko. ps. "Żak" w czasie spotkania ko. poinformował mnie, że w dn. 23.04.br. w FSC kolportowane jest pismo "Wiadomości Związkowe" KF NSZZ"Solidarność" FSC w Starachowicach z dnia 15.04.81r. 
W piśmie tym zamieszczono list otwarty H. Miernikiewicza do wszystkich prominentów władzy. List ten odczytano w dn. 14.04.br. przez radiowęzeł zakładowy w czasie przerwy obiadowej od 11.00 ÷11.25 
Poza wymienionym listem w piśmie zamieszczono wykaz osób które otrzymały z FSC w Starachowicach więcej niż 1 talon na samochód. Wielu robotników było zaskoczonych tym, że w tym wykazie nie zamieszczono również byłego I sekretarza KZ PZPR Kołodziejczyka. 
Kontakt poinformował mnie, że w wydziale N-3 do dnia dzisiejszego na tablicy ogłoszeń wisi 74 numer "Robotnika", w wydziale S-4 wywieszono również to pismo (numeru brak) zaopatrzone datą 1 kwietnia 1981r. O rozwieszeniu wspomnianego pisma "Robotnik" poinformowałem sekretarza KZ PZPR ds. propagandy Z. K. który był zainteresowany tylko treścią tych pism. 
Uzgodniliśmy, że ko. przekaże szczegółową informację na ten temat w czasie spotkania z rezydentem.

st. insp. Wydz. IIIA      
Ppor. J. Wójcik      

Kolejnym donosicielem, który donosił na Miernikiewicza i na"Solidarność" była osoba ukrywająca się pod pseudonimem "KZ".
Starachowice dn. 06.05.1981r.      
Tajne spec. znaczenia      
Egz. pojedynczy      

Notatka służbowa
W dniu dzisiejszym odbyłem spotkanie z ko. "KZ" w czasie którego ko. przekazał mi znaczną ilość materiałów wydawanych w ostatnim czasie przez KF NSZZ "Solidarność"dla członków związku. 
Wśród tych materiałów otrzymałem również egzemplarz "Wiadomości Związkowe" NSZZ "Solidarność" FSC w Starachowicach z dnia 15 kwietnia 1981r. w którym wydrukowano "List otwarty do wszystkich prominentów władzy autorstwa Henryka Miernikiewicza (egzemplarz Wiadomości Związkowych załączam do notatki). Mając na uwadze fakt iż list został wydrukowany w Wiadomościach Związkowych oraz to, że Komisja Fabryczna niechętnie ustosunkowuje się do jego osoby należy dążyć do tego aby ustalić kto był faktycznym autorem listu oraz na czyje polecenie został on wydrukowany
st. insp. Wydz. IIIA      
Ppor. J. Wójcik      
Wielkie zamieszanie zrobiło się, gdy H. Miernikiewicz otrzymał od francuskiej centrali związkowej CGTFO zaproszenie do złożenia wizyty we Francji. Mając na uwadze dotychczasową jego działalność władze postanowiły nie dopuścić do wyjazdu odmawiając wydania mu paszportu. W tym momencie pojawia się następny szpicel. Osobnik ów ukrywający się po pseudonimem "Korab" był - jak wynika z treści jego donosu - pracownikiem starachowickiego MPK.
Tajne spec. znaczenia      
WYCIĄG
z informacji od tw. ps. "Korab" przejętej w dniu
2.09.1981r. przez ppor. A. Mazura


W dniu 28.08.191r. do Komisji Zakładowej NSZZ"Solidarność" przy MPK Starachowice przyszedł Miernikiewicz Henryk pracownik Fabryki Samochodów Ciężarowych w Starachowicach, członek "Solidarności" i w obecności kilku osób stwierdził, że w czasie składania akt paszportowych na wyjazd do Paryża na zaproszenie tamtejszych związków zawodowych FO został obrażony pracownika Sekcji Paszportów w KMMO Starachowice ob. Chmielewskiego który "nazwał go świnią z Solidarności" i wyrzucił z pomieszczenia paszportów. Miernikiewicz za pomocą telexu, który znajduje się w MPK podał powyższą treść do ogólnokrajowego serwisu informacyjnego NSZZ"Solidarność". Ponadto wyraził się, że tej sprawy "nie popuści" i będzie pisał w tej sprawie do zainteresowanych urzędów.
"KORAB"      
O to, aby Miernikiewiczowi nie wydawać paszportu wnioskował ppor. Wójcik uzasadniając to w następujący sposób: 

Uzasadnienie
Wymieniony utrzymuje kontakty z działaczami grup antysocjalistycznych, rozpowszechnia materiały bezdebitowe wśród załogi fabryki. W wypowiedziach wykazuje wrogi stosunek do działaczy partyjnych i państwowych, podważa kierowniczą rolę PZPR. Jest osobą mało odpowiedzialną, nie gwarantuje, że przebywając za granicą nie będzie szkalował zasad ustrojowych systemu politycznego w Polsce. Ponadto Komisja Fabryczna NSZZ"Solidarność" przy FSC w Starachowicach złożyła pisemne oświadczenie, że nie upoważnia wymienionego do reprezentowania zakładowej organizacji "Solidarność", ponieważ nie jest we władzach.
Ppor. Józef Wójcik      
Jak widzimy wyjechać za granicę mógł tylko ten, kto było człowiekiem odpowiedzialnym to znaczy ten, kto chwalił socjalizm. W sprawę paszportu dla Miernikiewicza oprócz starachowickiej SB i MO zaangażowali się między innymi kpt. Marian Adamczyk i ppłk Antoni Rupniewski z Komendy Wojewódzkiej MO w Kielcach. Tu trzeba wyjaśnić, że chociaż Komisja Fabryczna NSZZ "Solidarność"w FSC nie upoważniła H. Miernikiewicza do reprezentowania Związku podczas pobytu we Francji to jednak wydała stanowcze oświadczenie w sprawie nie wydania mu paszportu i "zażądała ukarania osób odpowiedzialnych za rażące uchybienia jakich dopuszczono się przy wydawaniu paszportu kol. Miernikiewiczowi". (Cytat z Oświadczenia Prezydium KF NSZZ "Solidarność" w FSC). Oświadczenie nie wywarło jednak żadnego wrażenia na władzach o czy świadczą kolejne dokumenty z archiwum IPN.
Kielce dnia 11 września 1981r.
Tajne

Komenda Wojewódzka
Milicji Obywatelskiej
w Kielcach

Naczelnik Wydziału Paszportów 
Komendy Wojewódzkiej MO 
W Miejscu

W załączeni przesyłam notatkę służbową oraz dwa wyciągi i oświadczenie KF NSZZ "Solidarność" przy FSC Starachowice w sprawie ob. Henryka Miernikiewicza ubiegającego się o wyjazd do Francji. 
Wydział IIIA wnosi zastrzeżenie na wyjazd. Kierowano się, że w/wymieniony jako osoba mało odpowiedzialna nie daje gwarancji iż nie będzie szkalował PRL. 
Ponadto nie chce wyjaśnić w jaki sposób wszedł w posiadanie zaproszeń oraz fakt, że nie będąc w żadnych władzach "Solidarności" chce reprezentować tą organizację.

Zastępca naczelnika
KWMO w Kielcach
Kpt. Marian Adamczyk

Miernikiewicz widząc, że paszportu otrzyma zdecydował się na desperacki krok. Podjął strajk głodowy a jego postulatem było żądanie wydania paszportu. O tym, jaki przebieg miało to bezprecedensowe w Starachowicach wydarzenie mówi notatka służbowa ppor. Wójcika.
Starachowice dn.16.09.1981r.      
Tajne spec. znaczenia      
egz. pojedynczy      


Notatka służbowa
W dniu 15.09.1981r. dyr. Zakładów Metalowych R. W. poinformował mnie, że około godz.7.30 przeprowadził rozmowę z głodującym od 14.09.81r. H. Miernikiewiczem. W trakcie rozmowy H. Miernikiewicz poinformował go, że głodówkę będzie kontynuował aż otrzyma paszport. Wypowiedział się ponadto, że cieszy go fakt iż ma poparcie innych członków "Solidarności, że trzech pracowników MPK oraz jeden z FSC ma również podjąć strajk głodowy na znak solidarności z nim. 
Następnie stwierdził, że żąda połączenia z v-ce premierem Rakowskim i chce przeprowadzić z nim rozmowę telefoniczną. Na zakończenie rozmowy z H. Miernikiewiczem dyr. R. W. wyraził nadzieję, że być może otrzyma upragniony paszport, choć jak mu wiadomo podjętą raz decyzję trudno jest wycofać. 
W toku rozmowy R. W. poinformował mnie, że 14.09. br. w godzinach wieczornych u Miernikiewicza był lekarz M., a około 7-ej był lekarz K. lub S. z Przemysłowej Służby Zdrowia, którzy mu podali jakieś witaminy. Odnośnie żony H. Miernikiewicza, R. W. poinformował mnie, że obecnie jest ona w ciąży i w związku z tym została przeniesiona do Wydziału Rehabilitacji FSC. W dniu 14.09.br. była ona około godz. 19-tej u męża Henryka Miernikiewicza przynosząc mu jedzenie, którego nie przyjął, a wręcz powiedział jej, że przynosząc mu jedzenie i przychodząc do niego robi mu krzywdę. Z wypowiedzi rozmówcy wynikało ponadto, że rodzina H. Miernikiewicza w tym i żona nie mają na niego żadnego wpływu. Notatkę załączam do sprawy KI - 19099
St. insp. Wydz IIIA     
Ppor. J. Wójcik     

Strajk H. Miernikiewicza zakończył się pełnym sukcesem. Pod koniec drugiego dnia strajku paszport został mu dostarczony na miejsce głodówki. Decyzją władz wstrząśnięci byli szpicle szpiegujący Miernikiewicza. Mówi o tym kolejna notatka ppor. Wójcika.
Tajne spec. znaczenia
Wyciąg
z notatki służbowej ze spotkania z TW. ps. "Stefan"
w dn. 17.09.1981r.

W czasie spotkania TW poinformował mnie, że w dniu 16.09.1981r. około godz. 11.00 radiowęzeł fabryczny FSC w Starachowicach nadał komunikat opracowany przez Jacka Sadowskiego. W komunikacie tym informuje załogę FSC o strajku głodowym Henryka Miernikiewicza oraz kpt. Chmielewskim, który jako funkcjonariusz znieważył Henryka Miernikiewicza. Następnie stwierdza, że H. Miernikiewicz zwyciężył, paszport dostarczono mu na miejsce głodówki, odmówił jedynie odwiezienia go do Warszawy. Autor komunikatu postawił w bardzo niekorzystnym świetle władze i Służbę Bezpieczeństwa. Wśród robotników utwierdziło się przekonanie, że władza jest bezsilna i nie potrafi bronić swoich racji. W obecnej chwili cała sprawa wstrzymania paszportu H. Miernikiewiczowi jest przedmiotem kpin pracowników FSC pod adresem władz..(...)


W podobnym tonie wypowiadają się w swoich pisemnych donosach szpicle: ko. ps. "Żak", tw. ps. "Mroczek" i tw. rezydent ps. "Korzeniowski. 

13 grudnia 1981roku o północy Henryk Miernikiewicz został aresztowany w miejscu pracy i w roboczym ubraniu przewieziony do więzienia w Kielcach. W domu została jego żona będąca w ciąży i trójka małych dzieci. W tydzień później mieszkanie Miernikiewicza nawiedziła ekipa pod dowództwem ppor. Wójcika. Jaki był cel tego najścia wyjaśnia kolejny dokument z archiwum IPN-u.
Starachowice dn.22.12.1981      
Tajne spec. znaczenia      
Egz. pojedynczy      

Notatka służbowa
W dniu 21.12.1981r. udałem się wraz z sierż. Andrzejem Kądzielą z KMMO oraz dwoma żołnierzami z KMMO St-ce, do mieszkania Henryka Miernikiewicza zam. Michałów nr. 281 figuranta sprawy operacyjnego sprawdz. KI - 19099, internowanego w dniu 13,12.1981 r. w celu dokonania przeszukania pomieszczeń i zebrania dowodów świadczących o jego wrogiej działalności antypaństwowej. 
W mieszkaniu nie zastałem żony H. Miernikiewicza, była natomiast jego teściowa Marianna Borowiec zam. Dąbrowa nr 44 oraz dwoje dzieci Henryka Miernikiewicza córka Edyta lat 9 i Michał lat 8. Ponieważ Marianna Borowiec nie zgodziła się na przeprowadzenie przeszukania, przybrano do tej czynności zamieszkującą w sąsiedztwie Zofię Bębas zam. Michałów nr. 284. 
W czasie prowadzonego przeszukania w zeszytach szkolnych znaleziono rękopis wiersza pisany czerwonym długopisem mówiący o niesprawiedliwości jaka dzieje się w naszym kraju oraz o uwięzieniu działaczy "Solidarności". Wiersz był w zeszycie najstarszego syna H. Miernikiewicza. Najprawdopodobniej pisał go sam. W czasie przeszukania znaleziono kilka egzemplarzy wydawnictw "Solidarności"krajowych i lokalnych. Dwa egz. prasy francuskiej, treść telexu z 12,09.81 - wiadomość od A. Pryciaka i Henryka Miernikiewicza dla CGTFO we Francji - o decyzji podjęcia głodówki przez H. Miernikiewicza, kserokopia apelu KSS KOR do robotników. Dwie ulotki ZZ "Metalowców" - najprawdopodobniej zerwane z tablicy przez H. Miernikiewicza, widoczne na rogach kartek ślady klejenia i odrywania. Otwarte opakowanie z kilkoma matrycami, na opakowaniu napis "Matryce kolodionose". Kartka z rękopisem o powołaniu Polskiego Komitetu Obrony Wolnych Związków Zawodowych. Rękopis - niebieskim pisakiem - "Sposób myślenia" treść bez podpisu. Kopia skargi do Naczelnika Miasta Starachowice na administrację FSC za utrudnianie H. Miernikiewiczowi prowadzenia akcji wyjaśniającej o działalności Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego. 
W czasie przeszukania wszystkich pomieszczeń na terenie posesji nr 281 należącej do H. Miernikiewicza nie znaleziono żadnych innych materiałów. Należy stwierdzić, że z mieszkania mogły być usunięte materiały świadczące o wrogiej działalności H. Miernikiewicza. Podejrzenie takie nasuwa się po znalezieniu na szafie w pokoju opróżnionych kopert formatu A4 noszących ślady po ich napełnieniu. Materiały znalezione w czasie przeszukania zabrano i dołączono do protokołu przeszukania. 
Notatkę sporządzono w celu dołączenia do akt sprawy KI - 19099.

st. insp Wydz. IIIA      
ppor. 
J. Wójcik      
Sytuacja rodziny H. Miernikiewicza była fatalna i wyglądał tak: Miernkiewicz przebywał w więzieniu i nie wiadomo było, jaki będzie dalszy jego los, w domu żona w ciąży i trójka małych dzieci i dotkliwy brak pieniędzy. Wszystko to sprawiło, że żona H. Miernikiewicza Stanisława słała do władz pisma z prośbami o zwolnienie jej męża. 


Miernikiewicz Stanisława                         Michałów 29.12.1981r.
Michałów 281
gm. Brody Iłżeckie
woj. Kielce


Obywatel Komendant
Komendy Wojewódzkiej MO
w Kielcach

Podanie

Zwracam się z prośbą o uchylenie decyzji o internowaniu mojego męża Miernikiewicza Henryka syna Józefa urodzonego 3.IV.1937 roku w Adamowie 
Mam troje małych dzieci, a w najbliższym czasie na świat przyjdzie czwarte dziecko. W obecnych warunkach, gdy zabrakło w domu męża wyżywienie i wychowanie tych dzieci przekracza moje siły i możliwości materialne. Zły stan mojego zdrowia oraz zima a z nią uciążliwe warunki mieszkaniowe pogarszają jeszcze sytuację. Dlatego przywrócenie ojca dzieciom to nie tylko przywrócenie ciepła rodzinnego lecz przede wszystkim dla mnie, będzie gwarancją ludzkiego utrzymania rodziny. 
Wobec powyższego uprzejmie proszę o pozytywne załatwienie sprawy, tak ważnej dla mnie i moich dzieci.

Stanisława Miernikiewicz      
Równie dramatyczna i wstrząsająca jest kolejna prośba Pani Miernikiewicz. 

Stanisława Miernikiewicz                     Michałów dn. 19.I.1982r.
Zam. Michałów 281
K / Starachowic


Do Komendy Wojewódzkiej w Kielcach
Proszę o zwolnienie mojego internowanego męża Henryka Miernikiewicza ur.3.IV.1937r. 
Zostałam z czworgiem małoletnich dzieci i chora już od 7.XII.1981r. Najstarsze dziecko 12 lat a najmłodsze 8 dni. Najstarszy syn nie chodzi do szkoły bo musi opiekować się swym młodszym rodzeństwem. Czy w takich warunkach możliwe jest żyć? Co będzie ze szkołą syna? Czy ktoś zainteresuje się moją rodziną? 
Proszę o pozytywne załatwienie mojej sprawy i zwolnienie mojego męża.

Stanisława Miernikiewicz
(Dnia 11 stycznia 1982r. urodziłam dziecko)
Jak nie trudno się domyślić prośby te jak i następne nie zostały uwzględnione a decyzja o internowaniu podtrzymana. Mało tego w więzieniu Miernikiewicza poddano intensywnemu śledztwu, które miało na celu wyjaśnienie jego powiązań z opozycją, jego kontaktów z francuskimi związkami zawodowymi itp. Miernikiewicz początkowo trzymał się dobrze i odmawiał składania zeznań, ale SB-eckie metody były coraz bardzie wyrafinowane. Obawa o los rodziny, niepewność jutra wredne insynuacje wysuwane przez przesłuchujących go SB-eków wobec jego najbliższych spowodowały, że nerwy zaczęły mu odmawiać posłuszeństwa. Podczas jednego z przesłuchań, gdy SB-ek przekroczył już wszelkie dopuszczalne granice Miernikiewicz wpadł w szał i porwał papiery przesłuchującego. Nastąpiło poważne załamanie nerwowe, co nie było przypadkiem odosobniony, bo doznawało tego wielu internowanych. Tak było między innymi z Michałem Pytlarzem. W związku z tym, że stan zdrowia H. Miernikiewicza szybko się pogarszał zdecydowano się na umieszczenie go w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Morawicy. Tam będąc pod dobrą opieką szybko wracał do zdrowia. Niestety spadł na niego kolejny cios. Zmarła jego matka. Komendant KWMO w Kielcach wspaniałomyślnie przychylił się do prośby Miernikiewicza i zezwolił na jego udział w pogrzebie. Na pogrzeb nie udał się on jednak sam, ale w asyście pracowników Komendy Wojewódzkiej MO w Kielcach. Gdy czyta się notatki służbowe dotyczące tej sprawy włosy stają dęba. Jest to horror w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Starachowice dn. 20.03.1982r.      
Tajne egz. pojedynczy      

Notatka służbowa
Po uzyskaniu informacji o śmierci matki internowanego Henryka Miernikiewicza, podjąłem czynności sprawdzające w wyniku których ustaliłem, że faktycznie matka H. Miernikiewicza Franciszka Miernikiewicz z d. Gos c. Kacpra i Heleny z d. Serafin ur. 06.09.1897r. zmarła 18.03.82r. i pogrzeb ma się odbyć w dniu dzisiejszym o godz. 16-tej w kościele parafialnym w Krynkach, pochowanie zwłok na cmentarzu obok kościoła. 
O wyniku ustaleń poinformowałem z-cę Naczelnika Wydz. V KWMO mjr. M. Adamczyka. W odpowiedzi poinformowany zostałem, że podjęto decyzję i wyrażono zgodę na uczestnictwo H. Miernikiewicza w pogrzebie jego matki. H. Miernikiewiz przebywający na leczeniu w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Morawicy przyjedzie w asyście pracowników Wydz. V KWMO por. K. Wajdy i ppor. Dzierzęckiego ora pielęgniarki samochodem KWMO. Otrzymałem ponadto polecenie wzięcia udziału w zabezpieczeniu pogrzebu a zwłaszcza osoby H. Miernikiewicza przed ewentualną próbą ucieczki. 
W zabezpieczeniu pogrzebu a głównie osoby H. Miernikiewicza brali udział wraz ze mną ppor. A. Mazur z Wydz. V SB KWMO oraz funkcjonariuszy z Posterunku MO w Brodach sierż. Ginała i sierż. Jagieły i sierż. Celarego. (tak w oryginale dokumentu) 
Zwłoki Franciszki Miernikiewicz przewieziono autobusem pogrzebowym z miejsca jej zamieszkania w Stykowie nr 24 (zamieszkiwała tam u syna z pierwszego małżeństwa Stefana Pająka) do kościoła parafialnego w Krynkach. Po mszy w kościele, zwłoki przewieziono do pobliskiego cmentarza. W czasie pogrzebu żadnych incydentów nie odnotowano. Około godz. 17.40 po zakończonym pogrzebie H. Miernikiewicza zabrano do Szpitala w Morawicy. 
Nadmieniam, że H. 
Miernikiewicz zwracał się do por. R. Wajdy o umożliwienie widzenia się z bratem ciotecznym, który nie był na pogrzebie z powodu ciężkiej choroby, prośby jego nie uwzględniono.
st. insp. Wydz. V      
ppor. J. Wójcik      
Jak widzimy Miernikiewicza traktowano tak jak groźnego przestępcę skoro w jego pilnowanie podczas uroczystości pogrzebowych zaangażowano aż siedmiu funkcjonariuszy w tym czterech oficerów. Nie wiadomo czy Miernikiewicz myślał o ucieczce, ale jak wynika z dokumentów nie miała ona żadnych szans powodzenia. 
A oto jak wydarzenia w dniu 20 marca 1982r. opisuje w notatce służbowej por. Krzysztof Wajda z KWMO w Kielcach: 
Kielce dnia 22.03.82r.      
Tajne egz. nr 1      

Notatka służbowa
dot. Sprawozdania z przewiezienia internowanego Henryk Miernikiewicza

   W dniu 20 marca 1982r. o godz. 12.00 z polecenia z-cy N-ka Wydz. V mjr. M. Adamczyka wspólnie z ppor. Dzierzęckim udałem się samochodem służbowym do szpitala w Morawicy celem przewiezienia internowanego Henryka Miernikiewicza ze szpitala na pogrzeb jego matki do Starachowic i z powrotem. Wraz z nami ze szpitala udała się pielęgniarka dyżurna jako zabezpieczenie opieki lekarskiej nad internowanym w podróży i w czasie pogrzebu. 
Po zajęciu miejsc w samochodzie przed podróżą pouczyłem i uprzedziłem internowanego aby nie podejmował prób ucieczki lub też próbował zorganizować jakąś demonstrację w czasie pogrzebu. H. Miernikiewicz oświadczył nam i zapewnił, że cały czas będzie zachowywał się spokojnie i zdaje sobie sprawę, że ewentualna ucieczka może mu zaszkodzić w ewentualnym uchyleniu internowania. Jednocześnie poprosił nas o to, aby umożliwić mu przed pogrzebem udać się do domu w celu przebrania się i zobaczyć syna który urodził mu się w czasie internowania. Na jego prośbę wyraziłem zgodę. Po wyjeździe z Morawicy udaliśmy się do KMMO Starachowice celem omówienia z por. J. Wójcikiem sposobu zabezpieczenia pogrzebu, a następnie do miejsca zamieszkania internowanego tj. do Michałowa. W domu po kilku minutach pobytu, przebrał się i udaliśmy się do Stykowa gdzie leżała zmarła matka. Pogrzeb ze Stykowa do kościoła w Krynkach wyruszył przed godz. 16-tą. Po uroczystościach w kościele, kondukt udał się na cmentarz i z cmentarza wraz z internowanym przyjechaliśmy do Morawicy na godz. 19-tą. W czasie podróży internowany zachowywał się spokojnie i nie wdawał się z nami w dyskusję. (...)

St. insp. Wydziału V      
KWMO Kielce      
Por. Krzysztof Wajda      

O czym myślał Henryk Miernikiewicz podczas opisywanych wydarzeń wie tylko on. Nie trudno się jednak domyślać, jakie uczucia nim targały. 
W tydzień po opisywanym pogrzebie zmarł brata H. Miernikiewicza, na którego zobaczenie w dniu pogrzebu matki funkcjonariusze nie zezwolili. Nie pozwolono mu również na udział w jego pogrzebie. 
Dnia 6 maja 1982 roku Henryk Miernikiewicz został zwolniony z internowania, ale Służba Bezpieczeństwa nie zostawiła go w spokoju, wręcz przeciwnie nowi agenci obserwowali go zarówno w miejscu pracy jak również w miejscu zamieszkania. W tym czasie do Miernikiewicza zaczęli przyjeżdżać związkowcy i ich wysłannicy z Francji. To właśnie te wizyty były w centrum zainteresowania ppor. Wójcika.
Starachowice dn. 06.08.82r.      
Tajne egz. pojedynczy      


Notatka służbowa
W dn. 05.08.82r. poinformowany zostałem przez gł. Specjalistę ds. zabezpieczenia zakładu FSC w Starachowicach, że dn. 04.08.82 w godzinach wieczornych u Henryka Miernikiewicza byli Francuzi którzy przebywali w jego domu kilka godzin, przed domem stał samochód nieznanej marki koloru metalicznego srebra. H. Miernikiewicz wypowiadał się w m. pracy do współpracowników, że goście z Francji obiecali mu załatwienie we Francji leczenia. 
Informację o tym, że w dn. 04.08.br. byli u H. Miernikiewicza Francuzi potwierdził posterunkowy MO sierż. Pokrzywka, który zamieszkuje w niedalekim sąsiedztwie H. Miernikiewicza. Notatkę załączam do spr.op. spr. KI-19099

st. insp. Wydz. V      
ppor. J. Wójcik      

Jak wynika z dokumentów IPN-u w czasie, gdy u H. Miernikiewicza przebywali Francuzi SB i MO postawione zostały w stan pogotowia. Meldunków o każdym ruchu Miernikiewicza i Francuzów jest dużo a pochodzą one od wielu funkcjonariuszy. 

st. sierż Sobieraj Jerzy                           Starachowice 8.08.82r.
KM MO Starachowice

Notatka Urzędowa
Uzyskałem informacje że w dniu 6.08.1982r. Miernikiewicz zamieszkały Michałów Cyganów członek Solidarności - ten który zakładał głodówkę podjechał samochodem marki "Reno" z emblematami francuskimi pod blok 5 ul. Górna. Z samochodu wysiadł on i dwóch innych mężczyzn i we trzech udali się do bloku do drugiej klatki i weszli najprawdopodobniej na czwarte piętro pod numer 20.

Jerzy Sobieraj      
Uzupełnienie notatki
W rozmowie ze st. sierż. J. Sobierajem ustaliłem, że był to samochód marki "Reno" 14TL nr. Rej. 4386 6-D-92 ze znakiem "F" (Francja). Mieszkanie które H. Miernikiewicz odwiedził wraz z wyżej wspomnianymi przy ul. Górnej nr 5 20 lub 19. Pod numerem 19 jak ustaliłem zamieszkuje Adam Krupa wyjątkowo aktywny działacz Solidarności w FSC a zwłaszcza w wydziale S7 (wł części silnika wysokoprężnego). 
Sierż Sobieraj stwierdził, że H. Miernikiewicz był w wymienionym mieszkaniu wraz z dwoma mężczyznami w dn. 5.08., 6.08. oraz 08.08.br.
st. insp. Wydz. V      
ppor. J. Wójcik      
To co dzieje się na podwórku H. Miernikiewicza bacznie obserwował st. sierż. Stefan Pokrzywka. 

st. sierż. Stefan Pokrzywka                           Wąchock 21.08.82r.
posterunek MO w Wąchocku


Notatka Urzędowa
Zamieszkuję w niedalekim sąsiedztwie z Miernikiewiczem Henrykiem w Michałowie Cyganowie - działacz ekstremy Solidarności. W miesiącu sierpniu początkiem przyjechał do Miernikiewicza samochód osobowy oznaczony literką "F" koloru srebrnego "Reno" dwóch młodych mężczyzn którzy zamieszkują u Miernikiewicza i tam garażują samochód. Na widok radiowozu MO który podjechał pod mój dom są niespokojni. Obserwują. Miernikiewicz wypowiadał się, że są to jego przyjaciele z Francji ze związku zawodowego. Numeru samochodu trudno zauważyć gdyż Miernikiewicz poinformował ich, że tu mieszka funkcjonariusz MO i samochód obok mojego domu przejeżdża bardzo szybko. Obecnie dowiedziałem się od ludzi, że Miernikiewicz i jego koledzy ze związku zawodowego z Francji przygotowują strajk na dzień 31 sierpnia 82. Że mają przywieźć z Francji zeszyty dla dzieci w Starachowicach. Zauważyłem również, że do Miernikiewicza przyjeżdżają osoby które wysiadują długo w nocy.
Sporządził      
(podpis nieczytelny)      

Dom Miernikiewicza obserwował również st. sierż. Tamioła Władysław, który jak czytamy w jego notatce służbowej realizował także inne bardzo odpowiedzialne zadania. 
Starachowice dn. 31.08.1982r.      
Tajne egz. nr .1      

Notatka służbowa
W dniu 31.08.1982r. z polecenia kierownika grupy w Starachowicach Wydziału IV o godzinie 18.00 zabezpieczałem operacyjnie mszę w kościele Św. Trójcy w Starachowicach przy ul. Pstrowskiego. W czasie kazania wysoki z ciemnymi włosami ksiądz w wieku do 40 lat przypomniał o II rocznicy popisania porozumienia ze stoczniowcami w Gdańsku poza tym kazanie dotyczyło spraw kościelnych. Po mszy o godzinie 18.45 przed kościołem zebrała się grupka osób wychodzących z niego. Na cmentarzu kościelnym utworzyli kilka małych grupek w sumie około 40 osób i udali się Aleją Manifestu Lipcowego w Starachowicach w kierunku ul. Krzosa. Wśród tych osób był: Jakubowski - były piłkarz, Miernikiewicz Henryk. Na wysokości kawiarni Zodiak dotarł do nich Imiela, Stanisław Szczygieł i wiele innych osób, których nazwisk nie znam. 
O fakcie zbierania się grupy osób i jej marszu w kierunku ul. Krzosa telefonicznie zawiadomiłem kier. grupy por. M. Pochecia o godzinie 18.55.

st. sierż. Tamioła Władysław      
Wydarzenie, którego tylko początek opisuje dzielny sierżant Tamioła to wielka manifestacja, która odbyła się w dniu 31.08.1982 na Alej Manifestu Lipcowego. 
Czas mijał, ale sierżant Pokrzywka ciągłe był czujny. Jak wynika z kolejnego jego raportu czuwał nie tylko w dzień, ale również w nocy. 

st. sierż. Stefan Pokrzywka                   Starachowice 26.01.83r.
dzielnicowy KMMO Starachowice


Notatka służbowa
Informuję dodatkowo ponieważ w tej sprawie informacje przekazałem wcześniej 21.01.83r, że do ekstremisty Solidarności ob. Henryka Miernikiewicza zam. Michałów "Cyganów" przyjechało 4-ech młodych mężczyzn samochodem osobowym z Francji i garażują wóz na podwórku. Z podwórka co dzień wyjeżdżają między godz. 15-16 a wracają o godz. 22 co zauważyłem w dniu 25.01.83. Kontaktują się z członkiem "Solidarności" ob. Jankowiczem który mieszka w Kuczowie od strony Michałowa obok kościoła a pracuje w "Remocie" w Michałowie. Pracę też wykonuje jako elektryk w SOWI w FSC. Wyjeżdżają nocą o godz. 1.00 oraz nad ranem o godz. 4.00 Z moich spostrzeżeń wywnioskowałem, że dokonują wrogiej działalności na tutejszym terenie gdyż działają bardzo aktywnie. Nadmieniam, że Henryk Miernikiewicz nie ma rodziny we Francji. 
Osobnicy ci bardzo zwracają uwagę na mój dom gdyż mieszkam blisko i mnie obserwują. Przejeżdżają bardzo szybko aby nie odczytać tablicy rejestracyjnej. W tej sprawie należałoby natychmiast działać i sprawdzić tych osobników. 


Jak widzimy starszy sierżant Pokrzywka poczuł się zagrożony, bo w odwiedzających Miernikiewicza Francuzach i w nim samym zaczął widzieć agentów obcego wywiadu i wietrzył aferę szpiegowską! 

st. sierż. Stefan Pokrzywka                   Starachowice 2.04.83r.
dzielnicowy KMMO Starachowice


Notatka urzędowa
   Uzyskałem informację poufną, że ob. Henryk Miernikiewicz ekstremista "Solidarności" który był internowany w 1982r. zam. Michałów "Cyganów" nawiązał kontakt z osobami z Francji osoby te go odwiedzają bo w 1982 jesienią było 4-ch młodych mężczyzn razem wyjeżdżali nocami i coś gdzieś załatwiali. Obecnie Miernikiewicz kupił, żonie futro oraz sam dla siebie porządne ubranie oraz dla dzieci. Posiada dużo pieniędzy oraz ubrania pochodzące z zagranicy. Zachodzi podejrzenie, że może on być informatorem dla agentów francuskiego wywiadu. Po wizycie tych czterech mężczyzn z Francji zmienił on swoje postępowanie gdyż wcześniej w autobusie i na przystankach wrogo wypowiadał się na temat ustroju PRL. Obecnie nic do nikogo nie mówi. Na pewno otrzymał odpowiednie instrukcje. 

Raportów w podobnym stylu sierż. Pokrzywka napisał wiele, ale koło Miernikiewicza kręcił się agent, którego Miernikiewicz darzył zaufaniem i nawet nie przypuszczał, że wpuszcza do swojego domu groźnego węża. Był nim tw. ps. "KORAB" pracownik starachowickiego MPK. 

Starachowice dn.21.06.82r.      
Tajne spec. znacz.      
Egz. nr.1      


Wyciąg
Z informacji od tw ps. "KORAB" przejętej
w dniu 19.06.83r. przez ppor. A. Mazura


W dniu 17.06.1983r. byłem wraz z moim kolegą, kierowcą MPK w Polmozbycie przy ulicy Ostrowieckiej. Przy biurze obsługi klienta podszedł do mnie Miernikiewicz Henryk wraz z Władysławem Pryciakiem, ojcem Andrzeja Pryciaka, byłego przewodniczącego "Solidarności" w MPK, obecnie pracującego w TIR. Z rozmowy między Miernikiewiczem i Pryciakiem wynikało, że Miernikiewicz szuka Andrzeja Pryciaka. W czasie krótkiej rozmowy Miernikiewicz zaproponował abyśmy we trzech udali się do niego do domu. 
Zarówno ja jak i mój kolega nie chcieliśmy tam jechać, ale pod namowami Miernikiewicza wyszliśmy wraz z W. Pryciakiem przed "Polmozbyt", gdzie stał samochód na rejestracjach francuskich, koloru wiśniowego m-ki "Renault". W samochodzie siedzieli dwaj Francuzi w wieku około 20 lat. Samochodem tym udaliśmy się do domu Miernikiewicza do Michałowa. Wraz z nami był W. Pryciak. W pokoju do którego zaprosił nas Miernikiewicz stała na stole większa ilość koniaku i polskiej wódki. Miernikiewicz zaprosił do wypicia (smakowania koniaków). W czasie rozmowy Miernikiewicz mówił, że był internowany i siedział w Kielcach. Opowiadał, że był jako świadek na procesie Bałuki w Bydgoszczy. Wypowiadał się pozytywnie o Bałuce, że jest jego serdecznym kolegą. Stwierdził, że zadawano mu pytanie czy brał udział w organizowaniu przez Bałukę partii do czego Miernikiewicz się przyznał. Nadmieniam, że Miernikiewicz przedstawił po imieniu Francuzów i stwierdził, że będą u niego do 19.06.83r. Z rozmowy wynikało, że jeden z Francuzów ma zawrzeć związek małżeński w okolicy Rzepina. 
W czasie pobytu Miernikiewicz chwalił się, że wysyła różne kartki z życzeniami świątecznymi, noworocznymi do osobistości władz wojewódzkich (do komendanta woj. MO, do M.F. Rakowskiego z którym prowadzi korespondencję, pokazywał nawet list od M. F. Rakowskiego który nam odczytał). 
U Miernikiewicza byliśmy około godziny czasu. Wcześniej pokazywał nam zdjęcie z Wałęsą zrobione na spotkaniu w Skarżysku w 1983r. Dał mi również do przeczytania "Tygodnik Mazowsze" nr.52 z dnia 19.05.83r. i nr.53 z dnia 18.06.83r. z zastrzeżeniem do zwrotu. Przy odejściu zapraszał nas na dzień 18.06.83r. jednak tam nie poszedłem. 
W poniedziałek dnia 21.06.83r. zadzwonił do mnie do pracy Andrzej Pryciak z zapytaniem dlaczego nie byłem w sobotę u Miernikiewicza, odpowiedziałem, że nie miałem czasu. Pryciak nic na temat spotkania nie mówił.

"KORAB"      
Dzisiaj wiadomo, że szpicle obserwujący do H. Miernikiewicza robili również zdjęcia osób, które Miernikiewicza odwiedzały. Czy robił je sierż. Pokrzywaka czy ko. ps. "Tomek" tego się już chyba nie dowiemy.
Starachowice 28.03.1984r.      
Tajne spec. znaczenia      
egz. poj.      


Wyciąg
z informacji od ko ps. "TOMEK" przyjętej
na spotkaniu w dniu 28.03.1984 przez
st. chor. Lubomirskiego Michała.

Moim sąsiadem jest Henryk Miernikiewicz, były aktywista i założyciel NSZZ "Solidarność" w Zakładzie Metalurgicznym FSC. Pewnego razu, a było to już w stanie wojennym HM próbował wręczyć mi jakieś gazetki. Staliśmy wówczas na przystanku. Jednak gazetek tych nie wziąłem. W trakcie odwiedzin u niego w domu, rozmawiałem z nim na tematy polityczne. HM pochwalił mi się, że występował w procesie KPN i Bałuki. Na procesie Bałuki przyznał się, że należał do założonej przez niego Polskiej Partii Pracy. Często HM odwiedzają obywatele francuscy. Do domu Henryka Miernikiewicza często zapraszani są księża, chociaż ostatnio przestał chodzić do kościoła.
"Tomek"      
Za zgodność z oryginałem mł. chor. Lubomirski Michał.

Chroń nas Boże od takich sąsiadów. Informację na temat H. Miernikiewicza dostarczono również ze Skarżyska. 

Skarżysko Kam. 19 04.1984r.
Notatka informacyjna nr 158.84r.
W czasie wykonywania obowiązków służbowych uzyskałem informację z której wynika, że ob. Henryk Miernikiewicz zam. Starachowice ul. Turystyczna 35a utrzymuje bliskie kontakty z ob. Wałęsą Lechem zam. Gdańsk-Zaspa. Ob. Miernikiewicz mocno wierzy, że z okazji Święta Zmartwychwstania Pańskiego NSZZ "Solidarność" też zmartwychwstanie przy pomocy Boga. Nadmieniam, że ob. Miernikiewicz był w przeszłości ...(nieczytelne J.S.) i dał się poznać jako gorliwy działacz byłej NSZZ "Solidarność". Powyższą notatkę przedkładam do decyzji ob. Naczelnika
Chor. Jan Radzimowski      
W tym miejscu pojawia się kolejny szpicel o ps. "ŁŻ". Mówi o tym następna notatka.
Starachowice 28.04.1984r.      
Tajne spec. znaczenia      
Egz. poj.      

Notatka służbowa
W dniu 28.04.1984r. o godz. 9.00 zadzwonił do RUSW w Starachowicach ko "ŁŻ" i poprosił o spotkanie. W trakcie spotkania poinformował mnie, że Henryk Miernikiewicz przygotowane ma wystąpienie na 1 Maja. Informację przekazał mu jeden ze współpracowników HM, stwierdzając, że należy o tym powiadomić KZ PZPR przy FSC. Gdzie ma nastąpić to wystąpienie nie wiadomo, ale najprawdopodobniej w miejscu zbiórki uczestników pochodu 1 majowego lub w kościele. HM wypowiadał się, że w 1983 był z podobnym wystąpieniem w Lublinie i tam ludzie go wysłuchali z zainteresowanie. W Starachowicach natomiast nie może zorganizować grupy, która by go poparła.
Sporządził      
insp. Ref. V SB w Starachowicach      
mł. chor. Lubomirski Michał      
Po tych dwóch notatkach ppor. Wójcik zarządził: "Podjąć aktywną obserwacje kontaktów H. Miernikiewicza oraz na bieżąco mnie informować" a także "Miernikiewicza należy zatrzymać profilaktycznie na 48 godzin". 
Kolejny szpicel, który donosił na H. Miernikiewicza posługiwał się pseudonimem "BJ". Mówi o tym notatka sporządzona przez por. J. Wójcika. 
Starachowice 1985-07-20      
Tajne pec zbazcenia      
Egz. pojedynczy      

Notatka służbowa
W dniu 15.07.br. uzyskałem informację od ko. "BJ", że do. H. Miernikiewicz zam. Starachowice ul. Turystyczna 35a b. często przyjeżdża samochodem m-ki "Zastawa" nr. rej. WIJ - 8287 młody mężczyzna. Ko. odnotował kolejne dni jego pobytu u H. Miernikiewicza. 18.06.br godz 20.00 19.06.br. godziny nie zna, 09.07.br. godz. 14.00, 11.07.godz. 19.00, 13.07br. godz.14.00. 
Z przeprowadzonych ustaleń wynika, że w/w samochodem jeździ ksiądz jednej z parafii Starachowic Sobczyk Witold.

Kier. Ref. V SB RUSW      
W Starachowicach      
por. Józef Wójcik      

Jak widzimy lata nękania Henryka Miernikiewicza SB-kowi Józefowi Wójcikowi bardzo się opłaciły. Z inspektora referatu V SB awansował na kierownika tego referatu a z podporucznika otrzymał awans na porucznika. 
Na zakończenie cyklu pozwolę sobie wymienić pseudonimy szpicli, którzy na H. Miernikiewicza donosili. Byli to: tw. ps. "Tomek", tw. rezydent ps. "Korzeniowski", tw. ps. "KORAB", ko. ps. "Żak", ko. ps. "KZ", ko. ps. "EP", tw. ps. "Stefan", ko. ps. "ŁŻ", ks. ps. "RW", tw. ps. "Kruk", tw. ps. "Mroczek" i ko. ps. "HJ". 
Znaczenie skrótów: tw. - tajny współpracownik, ko. - kontakt operacyjny, ks. - kontakt służbowy, ps. - pseudonim.
Jan Seweryn